piątek, 26 czerwca 2015

XXXII

31 maja 2014

    Tego dnia pogoda w górach była iście wiosenna i słoneczna. Wręcz wymarzona na wesele. Karina wstała już wcześnie rano, by złapać promyki majowego słońca. Zeszła pociuchutku na dół i z kawą wyszła na taras. Dużo myślała o dzisiejszym dniu. Przeżywała to również, może nie tak jak Janka czy Krzysiek ale na taki swój świadkowy sposób. Poczuła że ktoś jej się bacznie przygląda.

-Hej! - krzyknęła w stronę bruneta z tunelami w uszach. - I co wygodnie się spało ? Pościel się spodobała ? Moja mama chyba z tydzień ją wybierała – puściła mu oczko.

-Hahah tak. Pościel też ładna. O której jedziesz do fryzjera? - zapytał zajmując miejsce na bujanej huśtawce obok dziewczyny.

-Na dziesiątą – odparła

-No to się Karinka pospiesz bo jest za piętnaście dziesiąta – odparł spoglądając na swój zegarek na nadgarstku.

-O matko! Dzięki Munu. Powiedz mojej mamie to ci ogarnie jakieś śniadanie i kawę – krzyknęła, cmoknęła go w policzek i wkładając telefon do kieszeni biegła do auta swojego ojca. Poczuła jak się z kimś zderzyła. Pewnie gdyby nie ten ktoś wylądowała by na kostce brukowej przed garażem.

-Dzięki – szepnęła w stronę Stocha.

-Spoko, w końcu co to by było za wesele bez świadkowej no nie? Podwieźć Cię gdzieś ? - wypalił. Pokręciła głową i wsiadła do tatusiowego auta.

-Jak chcesz żyć to zejdź mi z przejazdu i otwórz bramę- krzyknęła oschle. Skoczek uśmiechnął  się kręcąc głową. Otworzył bramę i poszedł w kierunku drzwi.

-No siema! Co nie wchodzisz ? Znowu się z moją Karcią kłócisz ? - zaśmiał się Grzesiek, który otworzył mu drzwi.

-Przywiozłem Krzyśkowi spinki bo guła oczywiście zapomniała i do mnie w nocy dzwoniła. - wyjaśnił na co młodszy Miętus parsknął śmiechem.

-Od rana loto jak wściekły. Dzisiaj Fettnerowi do łazienki wbił bo zapomniał że łazienka zajęta. Mówię Ci nie dogadasz się z nim.

-Manuelowi ? - spytał zdziwiony

-No. To ty nic nie wiesz? Karina zaprosiła go jako osoba towarzysząca. A ty sam czy z Zytą ? - w ogóle nie było widać ironii panie Miętus, w ogóle!

        Z Zytą – odpowiedział szybko podając mu spinki do koszuli dla brata.

-Dobra ja spadam i widzimy się w kościele.

*


    Krzywo zaparkowała pod rodzinnym domem Janki. Mała dziewczynka  wesoło bawiła się balonami, którymi była ozdobiona brama. Blondynka od razu wpadła w ramiona przyszłej szwagierki.

-Jejku, nawet nie wiesz jak się denerwuję. - szepnęła.

-Spoko, Krzysiek też. Wczoraj odbył z nami poważną rozmowę. Grześka trzymał aż do drugiej w nocy. - uśmiechnęła się pokrzepiająco.

-Fryzjerka już czeka, to chodź – Miętusówna zamknęła jeszcze pilotem auto, a już po chwili jedna z fryzjerek myła jej ciemne włosy.

W efektownym warkoczu upiętym tuż obok szyi Karina wyglądała przecudownie. Z gotową fryzurą przysiadła w kuchni popijając kawę.  Nagle do pomieszczenia wpadł szanowny pan świadek.

-No nie! Karinka jak ty ślicznie wyglądasz. Proszę! Oto jest róża dla ciebie, idealnie kontrastuję się z kolorem twoich włosów – klęknął przed dziewczyną wręczając jej czerwoną różę.

-Od kiedy czerwone z brązowym tworzy kontrast, Kubusiu?- w drzwiach pojawiła się dzisiejsza panna młoda z wpiętym już welonie na głowie, jej cudowne i bujne loki, które na co dzień opadały jej na ramiona były dzisiaj upięte w lekkiego kłosa.

-Nie no ja Cię bardzo Karinko przepraszam, ale Janka wygląda dzisiaj oszałamiająco. Jakbyś nie była moją kuzynką to na pewno bym się za Tobą obejrzał. - zażartował na co dostał ścierą od matki Wyszyńskiej.

-Będę spadała, też muszę się jeszcze ogarnąć. - uśmiechnęła się – A ty się nie denerwuj, będzie dobrze – szepnęła pannie młodej przytulając ją.

*


-No to co braciszku? Gotowy ? Jedziemy do Twojej ukochanej ? - zapytała z uśmiechem podając Krzyśkowi białe gerbery dla Janki. Kiwnął nie pewnie głową.

-No normalnie nie wierzę, że mój malutki Krzyś bierze ślub – przytuliła go. No bo w końcu kochała go miłością typowo siostrzaną.


W zakopiańskim małym, ale jakże przytulnym domu Wyszyńskich rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Jance serce zabiło jeszcze mocniej. Para młoda przywitała się lekkim pocałunkiem przy którym dało już się słyszeć krzyki skoczków – nie wypada tak przed ślubem! Podczas błogosławieństwa Karinie ugięły się nogi a emocje wzięły górę. Nie uszło to uwadze ani Manu ani Kuby. I Kamila chyba też nie.

-No w końcu kochany braciszek się żeni! - skwitowała szybko zaistniałą sytuacje, ocierając dłonią łzę tak by nie popsuła jej makijażu.

Świadkowie wraz z parą młodą wsiedli na bryczkę prowadzoną przez białe rumaki, ozdobioną również białymi gerberami  i  ruszyli do kościoła, gdzie czekała pozostała część gości. Ceremonia zaślubin była najpiękniejszym momentem, na który wszyscy oczekiwali. Podczas melodii Mendelsona wszystkie pary oczu były wpatrzone w pannę młodą, którą ojciec przekazał pod ołtarzem Krzyśkowi.
Po zakończonej ceremonii goście sypali ryżem, a para młoda przeszła uroczyście pod tunelem z nart, przygotowanym przez kolegów z kadry. Tuż po życzeniach od rodziców Karina mogła pogratulować młodej parze. Manuel uczynił to samo. Miała nadzieję że Austriak nie miał jej za złe, że odstawiała go na boczny tor, ale cóż takie to obowiązki świadkowej.

Nadszedł moment imprezy.  Ceremonię przenoszenia panny młodej przez próg oraz powitanie chlebem czy stłuczeniem kieliszków po  szampanie, bardzo zastanawiało Fettnera. Zadawał wiele pytań, a Miętus cierpliwie na wszystkie odpowiadała.

-I wy macie zamiar to wszystko wypić ? - zapytał kiedy poszli do kantorka z ciastem, napojami i alkoholem.

-Nie wy Manu, tylko my. - uśmiechnęła się szeroko.

-I tak jest na każdym weselu ? - dziewczyna przytaknęła głową.


Czekasz na tę jedną chwilę
serce jak szalone bije...
Zrozumiałem po co żyję
wiem, że czujesz to co ja.
Ej za krótko trwa godzina
niech się chwila ta zatrzyma
moim szczęściem chcę nakarmić
calutki świat, zdziwiony tak.

[Seweryn Krajewski - Wielka miłość]




    Wszyscy goście ustawili się w okręgu przypominającym serce. Przyszedł czas na pierwszy taniec. A to państwo Miętusowie mieli opanowane do perfekcji. Uczyli się walca angielskiego już dobre dwa miesiące. Był to oczywiście autorski pomysł Janki Wyszyńskiej-Miętus -bo już chyba tak można na nią mówić – która znała możliwości taneczne męża, które sięgały ku zeru.
Karina i Manu stali w towarzystwie Dawida i Marty oraz Stefana i Marcysi. Dziewczyna znów opowiadała  Austriakowi o zwyczajach polskich wesel – w tym tradycje pierwszego państwa.
Czuła na sobie jego spojrzenie. Stał kilka par dalej trzymając dłonie na talii Zyty.


*


Zobaczył ją. Stała roześmiana w towarzystwie Fettnera w tej pięknej czerwonej sukience. No do jasnej cholery co on robił tutaj z tą Zytą?!
Po co powiedział to co powiedział w Sochi ?
Po diabła zabrał tą blondynę do Turcji.
No to pięknie się starasz panie Stoch! A przecież obiecałeś że się będziesz starał! Planicę panie pamiętasz !?





 Już mi niosą suknię z welonem
Już Cyganie czekają z muzyką
Koń do taktu zamiata ogonem
"Mendellsohnem" stukają kopyta
[Dwa Plus Jeden - Windą do Nieba]


A później było już tylko balowanie! Wszyscy poszli w tany. Pierwszy taniec tak jak wypadało zatańczyć z partnerem zatańczyła z Manuelem. Orkiestra zagrała klasyczną polską nutę.

Zabiorę Cię...właśnie tam... 
Gdzie jutra słodki smak 
Zabiorę Cię...właśnie tam, 
Gdzie słońce dla nas wschodzi 
Zabiorę Cię...właśnie tam 
Gdzie wolniej płynie czas 
Zabiorę Cię...właśnie tam 
Gdzie szczęściu nic nie grozi
[KANCELARIA - Zabiorę Cię właśnie tam]


Na typowo góralskim weselu nie mogłe także zabraknąć piosenki pod nóżkę. Słysząc pierwsze takty góralskiem muzyki przed dziewczyną znalazł się natychmiast Stefan Hula prosząc do tańca. Rodowita i góralka wraz z góralem odstawili prawdziwe show. Nie sposób było ich nie zauważyć!

-Karinka, kielicha? -  zapytał od razu Kubacki. Wypiła szybkiego kielicha i już została porwana do tańca przez swojego młodszego braciszka, z którym szalała w rytmy cykadów na cykladach 

Cykady na Cykladach,
Cykady na Cykladach.
W nocy, gdy gwiazdy spadają,
A dyskoteka gra.



Przez dosłowny przydadek została odbita i teraz bujała się w ramionach Janka Ziobry, który okazał się również genialnym kompanem do zabawy.  Przysiadając na chwilę obok Marcysi przyglądała się szalejącemu na parskiecie Fettnerowi, który obracał w tańcu jakąś nieznajomą.

Znów wszyscy zmęczeni wrócili do swoich stolików. Część gości piła, jadła, rozmawiała. Wodzirej z orkiestry przerwał tą wolną chwilę kolejnym weselnym zwyczajem. Po chwili wszyscy goście podnieśli się z miejsc krzycząc głośno „Gorzko”

-Jeszcze tylko oczepiny i lecę zmienić buty na płaskie bo zaraz padnę! - wspomniała brunetka w stronę Marceliny i Janki.

        No nie dziwię ci się. W końcu chyba zaliczyłaś wszystkich skoczków? - zaśmiała się Cyśka.

        Nieee! Jeszcze nie tańczyła z Kamilem. - wypomniała panna młoda.

        No i chyba nie wierzysz żebym zatańczyła – wyparła się od razu Karina.

        Dobra dziewczęta, czas na welon. - te słowa bardziej skierowała do Kariny no bo w końcu Mela była szczęśliwą mężatką już dwa lata.


-Zapraszamy wszystkie nasze drogie panny do kółeczka. Oczepiny – wygłosił członek orkiestry.


Karina została popchnięta tam przez Marcelę. Nie nawidziła takiego typu zabaw.

-Ale... - jęknęła – Marcyś zobacz ile tutaj jest chętnych dziewczyn do tańca ze skoczkiem. Przecież wiesz jakie ja mam szczęście? - zaśmiała się, ale przyjaciółka i tak postawiła na swoim i doprowadziła ją do kółeczka.


W kolejce do złapania welonu były przeróżne dziewczęta. Piękne, brzydkie, blondynki , rude, brunetki, do wyboru do koloru. Krzysiek zasłonił żonie oczy a ta wesoło wywijała białym welonem.
I BUM! Materiał wylądował prosto w dłoniach Kariny. Janka przytuliła ją mocno.

-Tak bardzo chciałam żebyś złapała ten welon- szepnęła.

-Taaa... Dzięki! Zafundowałaś mi taniec z jakimś paskudnym kuzynem – zaśmiała się.


*

-No przecież on wyraźnie powiedział że zaprasza kawalerów! A nie wdowców czuby! - kłócił się Kamil, którego koledzy z kadry wręcz siłą zaciągnęli na parkiet.

Tym razem to Janka zasłoniła krzyśkowe oczy a on  wymachiwał kremową muchą.
Kawałek materiału wylądował w dłoniach Kamila Stocha.  Pośród panienek dało się słyszeć ciche jęki dlaczego to one nie złapały tego bukietu.

Krzysiek zakładał muchę na szyję Kamila a Janka poszła po nową pannę młodą. Posiadaczka welonu śmiała się z Martą i Justyną. Kiedy ujrzała szwagierkę od razu zapytała

-No i co, który to mój kuzyn złapał krawat ?

-To nie żaden kuzyn. Skoczek.

-Maciek ?

-Można prosić ? - usłyszała znany męski głos, który na pewno nie należał do Maćka. Już wiedziała kto jest nowym panem młodym. Spojrzeli na orkiestrę i na towarzystwo, które czekało aż dopełnią zwyczaju oczepin. Idąc na środek parkietu szepnęła w stronę Krzyśka , Stefka, Cyśki i Janki.

-Dranie z Was. Wiem że to była wasza sprawka.

Czuła jak Stoch ją obserwuję. A to było strasznie męczące.

-Co? – zapytała w końcu.

-Nic, po prostu pięknie wyglądasz. – szepnął tak, że czuła jego oddech na swojej szyi. Tak bardzo chciała zobaczyć minę Zyty. Bo to jednak jej Kamil szeptał do ucha.

-Dziękuję, ty też nie grzeszysz wyglądem. – uśmiechnęła się figlarnie. Miała przewagę nad Zytą.  Bała się angażować. Tak bardzo się bała, ale jednak ta cała walka? Bardzo ją kręciła. Nie bawiła się Kamilem! Nie, tego zdecydowanie nie można jej zarzucić. Nie okazywała przecież żadnych uczuć, nie kontaktowała się ze Stochem w innych sprawach niż te zawodowe… Toczyła tylko wewnętrzną walkę z własnym sercem. Smutne było tylko to, że on też nie wyrażał zainteresowania. Było kilka głupich akcji, ale nie zapulsował. Oj zdecydowanie nie!

-Unikasz mojego spojrzenia. – szepnął stanowczo, a jej ugięły się nogi. Na całe jej  szczęście muzyka przyśpieszyła, Kamil wykonał obrót i zdołała się wymigać od odpowiedzi.


Zamigotał świat tysiącem barw 
Tysiąc nowych pytań przywiał wiatr 
Słońce świeci nocą księżyc za dnia 
Coraz więcej ludzi coraz mniej nas 
Ocal mnie nim utracę wiarę w sens
Jej męka miała się zakończyć razem z piosenką. Miała iść napiać się porządnego kielicha i zmienić buty. Jednak złapał ją jej własny rodzony brat.

-Karinka, Kamil! Gołąbeczki moje kochane czy wy nie wiecie co się robi po tańcu? Już mi tu w ślinę lecieć. – zaśmiał się, a para patrzyła na niego jak na idiotę. – No Kamil! Pocałuj ją!

Spojrzał w jej oczy. Nie wiadomo czego tam oczekiwał. Pozwolenia? Na pewno by go nie otrzymał, więc wziął sprawy w swoje ręce… albo usta, złapał podbródek Kariny i delikatnie wpił się w jej usta. Strasznie tęsknił za smakiem jej warg, których spróbował w Sochi i przecież tak bardzo mu smakowały. Później wszystko przerodziło się w gorycz i żal. W Planicy rozmawiali, ale zdecydowanie podchodzili do siebie z dystansem. Zwłaszcza fotografka względem skoczka.
Nie mogło być jednak tak źle, bo go nie odrzuciła.

To zdecydowanie jeden z tych lepszych dni….

***
Najgorsze jest szukanie piosenek weselnych. Nie polecam :))
Powiem Wam, że jestem całkiem zadowolona z tego rozdziału. Może dlatego, że napisałam go z rok temu?
No i mam wakacje. I teoretycznie powinnam mieć multum czasu na pisanie. Ale mój kalendarz jest bardzo ściśnięty. Postaram się by kolejny rozdział pojawił się pod koniec lipca, bo wtedy będę w domu.
Buziaki!!