piątek, 21 sierpnia 2015

informacja

Już kilka razy gdzieś na twitterze czy w wiadomościach prywatnych z dziewczynami ten temat siedział koło głowy i chyba nareszcie przyszedł odpowiedni moment by ogłosić moją decyzję głośno i wszystkim. Zawieszam działalność blogową na czas bliżej określony do następnych wakacji.
Powód jest prosty i oczywisty - matura i egzaminy zawodowe. Nauka, książki i zajęcia dodatkowe pochłoną mnóstwo czasu więc o wolnej chwili na pisanie czy czytanie i regularne komentowanie waszych opowiadań nie ma mowy. Nie chciałabym również dodawać nowego rozdziału raz na trzy miesiące bo to nie ma najmniejszego sensu...
Roztaję się więc z Wami bez żadnych fajerwerek, ani nowych rozdziałów, ale postaram się wrócić z prologiem na ocalonych i z 33 rozdziałem mojej telenoweli :) Mam cichą nadzieję, że w czerwcu 2016 jeszcze mnie do blogowego światka przyjmiecie :)
Zostawiam do siebie kontakt mailowy, gdzie przez ten rok będę uchwytna: magie.rose90@gmail.com oraz jestem na twitterze: killluss

Buziaki i do napisania! :) 

piątek, 26 czerwca 2015

XXXII

31 maja 2014

    Tego dnia pogoda w górach była iście wiosenna i słoneczna. Wręcz wymarzona na wesele. Karina wstała już wcześnie rano, by złapać promyki majowego słońca. Zeszła pociuchutku na dół i z kawą wyszła na taras. Dużo myślała o dzisiejszym dniu. Przeżywała to również, może nie tak jak Janka czy Krzysiek ale na taki swój świadkowy sposób. Poczuła że ktoś jej się bacznie przygląda.

-Hej! - krzyknęła w stronę bruneta z tunelami w uszach. - I co wygodnie się spało ? Pościel się spodobała ? Moja mama chyba z tydzień ją wybierała – puściła mu oczko.

-Hahah tak. Pościel też ładna. O której jedziesz do fryzjera? - zapytał zajmując miejsce na bujanej huśtawce obok dziewczyny.

-Na dziesiątą – odparła

-No to się Karinka pospiesz bo jest za piętnaście dziesiąta – odparł spoglądając na swój zegarek na nadgarstku.

-O matko! Dzięki Munu. Powiedz mojej mamie to ci ogarnie jakieś śniadanie i kawę – krzyknęła, cmoknęła go w policzek i wkładając telefon do kieszeni biegła do auta swojego ojca. Poczuła jak się z kimś zderzyła. Pewnie gdyby nie ten ktoś wylądowała by na kostce brukowej przed garażem.

-Dzięki – szepnęła w stronę Stocha.

-Spoko, w końcu co to by było za wesele bez świadkowej no nie? Podwieźć Cię gdzieś ? - wypalił. Pokręciła głową i wsiadła do tatusiowego auta.

-Jak chcesz żyć to zejdź mi z przejazdu i otwórz bramę- krzyknęła oschle. Skoczek uśmiechnął  się kręcąc głową. Otworzył bramę i poszedł w kierunku drzwi.

-No siema! Co nie wchodzisz ? Znowu się z moją Karcią kłócisz ? - zaśmiał się Grzesiek, który otworzył mu drzwi.

-Przywiozłem Krzyśkowi spinki bo guła oczywiście zapomniała i do mnie w nocy dzwoniła. - wyjaśnił na co młodszy Miętus parsknął śmiechem.

-Od rana loto jak wściekły. Dzisiaj Fettnerowi do łazienki wbił bo zapomniał że łazienka zajęta. Mówię Ci nie dogadasz się z nim.

-Manuelowi ? - spytał zdziwiony

-No. To ty nic nie wiesz? Karina zaprosiła go jako osoba towarzysząca. A ty sam czy z Zytą ? - w ogóle nie było widać ironii panie Miętus, w ogóle!

        Z Zytą – odpowiedział szybko podając mu spinki do koszuli dla brata.

-Dobra ja spadam i widzimy się w kościele.

*


    Krzywo zaparkowała pod rodzinnym domem Janki. Mała dziewczynka  wesoło bawiła się balonami, którymi była ozdobiona brama. Blondynka od razu wpadła w ramiona przyszłej szwagierki.

-Jejku, nawet nie wiesz jak się denerwuję. - szepnęła.

-Spoko, Krzysiek też. Wczoraj odbył z nami poważną rozmowę. Grześka trzymał aż do drugiej w nocy. - uśmiechnęła się pokrzepiająco.

-Fryzjerka już czeka, to chodź – Miętusówna zamknęła jeszcze pilotem auto, a już po chwili jedna z fryzjerek myła jej ciemne włosy.

W efektownym warkoczu upiętym tuż obok szyi Karina wyglądała przecudownie. Z gotową fryzurą przysiadła w kuchni popijając kawę.  Nagle do pomieszczenia wpadł szanowny pan świadek.

-No nie! Karinka jak ty ślicznie wyglądasz. Proszę! Oto jest róża dla ciebie, idealnie kontrastuję się z kolorem twoich włosów – klęknął przed dziewczyną wręczając jej czerwoną różę.

-Od kiedy czerwone z brązowym tworzy kontrast, Kubusiu?- w drzwiach pojawiła się dzisiejsza panna młoda z wpiętym już welonie na głowie, jej cudowne i bujne loki, które na co dzień opadały jej na ramiona były dzisiaj upięte w lekkiego kłosa.

-Nie no ja Cię bardzo Karinko przepraszam, ale Janka wygląda dzisiaj oszałamiająco. Jakbyś nie była moją kuzynką to na pewno bym się za Tobą obejrzał. - zażartował na co dostał ścierą od matki Wyszyńskiej.

-Będę spadała, też muszę się jeszcze ogarnąć. - uśmiechnęła się – A ty się nie denerwuj, będzie dobrze – szepnęła pannie młodej przytulając ją.

*


-No to co braciszku? Gotowy ? Jedziemy do Twojej ukochanej ? - zapytała z uśmiechem podając Krzyśkowi białe gerbery dla Janki. Kiwnął nie pewnie głową.

-No normalnie nie wierzę, że mój malutki Krzyś bierze ślub – przytuliła go. No bo w końcu kochała go miłością typowo siostrzaną.


W zakopiańskim małym, ale jakże przytulnym domu Wyszyńskich rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Jance serce zabiło jeszcze mocniej. Para młoda przywitała się lekkim pocałunkiem przy którym dało już się słyszeć krzyki skoczków – nie wypada tak przed ślubem! Podczas błogosławieństwa Karinie ugięły się nogi a emocje wzięły górę. Nie uszło to uwadze ani Manu ani Kuby. I Kamila chyba też nie.

-No w końcu kochany braciszek się żeni! - skwitowała szybko zaistniałą sytuacje, ocierając dłonią łzę tak by nie popsuła jej makijażu.

Świadkowie wraz z parą młodą wsiedli na bryczkę prowadzoną przez białe rumaki, ozdobioną również białymi gerberami  i  ruszyli do kościoła, gdzie czekała pozostała część gości. Ceremonia zaślubin była najpiękniejszym momentem, na który wszyscy oczekiwali. Podczas melodii Mendelsona wszystkie pary oczu były wpatrzone w pannę młodą, którą ojciec przekazał pod ołtarzem Krzyśkowi.
Po zakończonej ceremonii goście sypali ryżem, a para młoda przeszła uroczyście pod tunelem z nart, przygotowanym przez kolegów z kadry. Tuż po życzeniach od rodziców Karina mogła pogratulować młodej parze. Manuel uczynił to samo. Miała nadzieję że Austriak nie miał jej za złe, że odstawiała go na boczny tor, ale cóż takie to obowiązki świadkowej.

Nadszedł moment imprezy.  Ceremonię przenoszenia panny młodej przez próg oraz powitanie chlebem czy stłuczeniem kieliszków po  szampanie, bardzo zastanawiało Fettnera. Zadawał wiele pytań, a Miętus cierpliwie na wszystkie odpowiadała.

-I wy macie zamiar to wszystko wypić ? - zapytał kiedy poszli do kantorka z ciastem, napojami i alkoholem.

-Nie wy Manu, tylko my. - uśmiechnęła się szeroko.

-I tak jest na każdym weselu ? - dziewczyna przytaknęła głową.


Czekasz na tę jedną chwilę
serce jak szalone bije...
Zrozumiałem po co żyję
wiem, że czujesz to co ja.
Ej za krótko trwa godzina
niech się chwila ta zatrzyma
moim szczęściem chcę nakarmić
calutki świat, zdziwiony tak.

[Seweryn Krajewski - Wielka miłość]




    Wszyscy goście ustawili się w okręgu przypominającym serce. Przyszedł czas na pierwszy taniec. A to państwo Miętusowie mieli opanowane do perfekcji. Uczyli się walca angielskiego już dobre dwa miesiące. Był to oczywiście autorski pomysł Janki Wyszyńskiej-Miętus -bo już chyba tak można na nią mówić – która znała możliwości taneczne męża, które sięgały ku zeru.
Karina i Manu stali w towarzystwie Dawida i Marty oraz Stefana i Marcysi. Dziewczyna znów opowiadała  Austriakowi o zwyczajach polskich wesel – w tym tradycje pierwszego państwa.
Czuła na sobie jego spojrzenie. Stał kilka par dalej trzymając dłonie na talii Zyty.


*


Zobaczył ją. Stała roześmiana w towarzystwie Fettnera w tej pięknej czerwonej sukience. No do jasnej cholery co on robił tutaj z tą Zytą?!
Po co powiedział to co powiedział w Sochi ?
Po diabła zabrał tą blondynę do Turcji.
No to pięknie się starasz panie Stoch! A przecież obiecałeś że się będziesz starał! Planicę panie pamiętasz !?





 Już mi niosą suknię z welonem
Już Cyganie czekają z muzyką
Koń do taktu zamiata ogonem
"Mendellsohnem" stukają kopyta
[Dwa Plus Jeden - Windą do Nieba]


A później było już tylko balowanie! Wszyscy poszli w tany. Pierwszy taniec tak jak wypadało zatańczyć z partnerem zatańczyła z Manuelem. Orkiestra zagrała klasyczną polską nutę.

Zabiorę Cię...właśnie tam... 
Gdzie jutra słodki smak 
Zabiorę Cię...właśnie tam, 
Gdzie słońce dla nas wschodzi 
Zabiorę Cię...właśnie tam 
Gdzie wolniej płynie czas 
Zabiorę Cię...właśnie tam 
Gdzie szczęściu nic nie grozi
[KANCELARIA - Zabiorę Cię właśnie tam]


Na typowo góralskim weselu nie mogłe także zabraknąć piosenki pod nóżkę. Słysząc pierwsze takty góralskiem muzyki przed dziewczyną znalazł się natychmiast Stefan Hula prosząc do tańca. Rodowita i góralka wraz z góralem odstawili prawdziwe show. Nie sposób było ich nie zauważyć!

-Karinka, kielicha? -  zapytał od razu Kubacki. Wypiła szybkiego kielicha i już została porwana do tańca przez swojego młodszego braciszka, z którym szalała w rytmy cykadów na cykladach 

Cykady na Cykladach,
Cykady na Cykladach.
W nocy, gdy gwiazdy spadają,
A dyskoteka gra.



Przez dosłowny przydadek została odbita i teraz bujała się w ramionach Janka Ziobry, który okazał się również genialnym kompanem do zabawy.  Przysiadając na chwilę obok Marcysi przyglądała się szalejącemu na parskiecie Fettnerowi, który obracał w tańcu jakąś nieznajomą.

Znów wszyscy zmęczeni wrócili do swoich stolików. Część gości piła, jadła, rozmawiała. Wodzirej z orkiestry przerwał tą wolną chwilę kolejnym weselnym zwyczajem. Po chwili wszyscy goście podnieśli się z miejsc krzycząc głośno „Gorzko”

-Jeszcze tylko oczepiny i lecę zmienić buty na płaskie bo zaraz padnę! - wspomniała brunetka w stronę Marceliny i Janki.

        No nie dziwię ci się. W końcu chyba zaliczyłaś wszystkich skoczków? - zaśmiała się Cyśka.

        Nieee! Jeszcze nie tańczyła z Kamilem. - wypomniała panna młoda.

        No i chyba nie wierzysz żebym zatańczyła – wyparła się od razu Karina.

        Dobra dziewczęta, czas na welon. - te słowa bardziej skierowała do Kariny no bo w końcu Mela była szczęśliwą mężatką już dwa lata.


-Zapraszamy wszystkie nasze drogie panny do kółeczka. Oczepiny – wygłosił członek orkiestry.


Karina została popchnięta tam przez Marcelę. Nie nawidziła takiego typu zabaw.

-Ale... - jęknęła – Marcyś zobacz ile tutaj jest chętnych dziewczyn do tańca ze skoczkiem. Przecież wiesz jakie ja mam szczęście? - zaśmiała się, ale przyjaciółka i tak postawiła na swoim i doprowadziła ją do kółeczka.


W kolejce do złapania welonu były przeróżne dziewczęta. Piękne, brzydkie, blondynki , rude, brunetki, do wyboru do koloru. Krzysiek zasłonił żonie oczy a ta wesoło wywijała białym welonem.
I BUM! Materiał wylądował prosto w dłoniach Kariny. Janka przytuliła ją mocno.

-Tak bardzo chciałam żebyś złapała ten welon- szepnęła.

-Taaa... Dzięki! Zafundowałaś mi taniec z jakimś paskudnym kuzynem – zaśmiała się.


*

-No przecież on wyraźnie powiedział że zaprasza kawalerów! A nie wdowców czuby! - kłócił się Kamil, którego koledzy z kadry wręcz siłą zaciągnęli na parkiet.

Tym razem to Janka zasłoniła krzyśkowe oczy a on  wymachiwał kremową muchą.
Kawałek materiału wylądował w dłoniach Kamila Stocha.  Pośród panienek dało się słyszeć ciche jęki dlaczego to one nie złapały tego bukietu.

Krzysiek zakładał muchę na szyję Kamila a Janka poszła po nową pannę młodą. Posiadaczka welonu śmiała się z Martą i Justyną. Kiedy ujrzała szwagierkę od razu zapytała

-No i co, który to mój kuzyn złapał krawat ?

-To nie żaden kuzyn. Skoczek.

-Maciek ?

-Można prosić ? - usłyszała znany męski głos, który na pewno nie należał do Maćka. Już wiedziała kto jest nowym panem młodym. Spojrzeli na orkiestrę i na towarzystwo, które czekało aż dopełnią zwyczaju oczepin. Idąc na środek parkietu szepnęła w stronę Krzyśka , Stefka, Cyśki i Janki.

-Dranie z Was. Wiem że to była wasza sprawka.

Czuła jak Stoch ją obserwuję. A to było strasznie męczące.

-Co? – zapytała w końcu.

-Nic, po prostu pięknie wyglądasz. – szepnął tak, że czuła jego oddech na swojej szyi. Tak bardzo chciała zobaczyć minę Zyty. Bo to jednak jej Kamil szeptał do ucha.

-Dziękuję, ty też nie grzeszysz wyglądem. – uśmiechnęła się figlarnie. Miała przewagę nad Zytą.  Bała się angażować. Tak bardzo się bała, ale jednak ta cała walka? Bardzo ją kręciła. Nie bawiła się Kamilem! Nie, tego zdecydowanie nie można jej zarzucić. Nie okazywała przecież żadnych uczuć, nie kontaktowała się ze Stochem w innych sprawach niż te zawodowe… Toczyła tylko wewnętrzną walkę z własnym sercem. Smutne było tylko to, że on też nie wyrażał zainteresowania. Było kilka głupich akcji, ale nie zapulsował. Oj zdecydowanie nie!

-Unikasz mojego spojrzenia. – szepnął stanowczo, a jej ugięły się nogi. Na całe jej  szczęście muzyka przyśpieszyła, Kamil wykonał obrót i zdołała się wymigać od odpowiedzi.


Zamigotał świat tysiącem barw 
Tysiąc nowych pytań przywiał wiatr 
Słońce świeci nocą księżyc za dnia 
Coraz więcej ludzi coraz mniej nas 
Ocal mnie nim utracę wiarę w sens
Jej męka miała się zakończyć razem z piosenką. Miała iść napiać się porządnego kielicha i zmienić buty. Jednak złapał ją jej własny rodzony brat.

-Karinka, Kamil! Gołąbeczki moje kochane czy wy nie wiecie co się robi po tańcu? Już mi tu w ślinę lecieć. – zaśmiał się, a para patrzyła na niego jak na idiotę. – No Kamil! Pocałuj ją!

Spojrzał w jej oczy. Nie wiadomo czego tam oczekiwał. Pozwolenia? Na pewno by go nie otrzymał, więc wziął sprawy w swoje ręce… albo usta, złapał podbródek Kariny i delikatnie wpił się w jej usta. Strasznie tęsknił za smakiem jej warg, których spróbował w Sochi i przecież tak bardzo mu smakowały. Później wszystko przerodziło się w gorycz i żal. W Planicy rozmawiali, ale zdecydowanie podchodzili do siebie z dystansem. Zwłaszcza fotografka względem skoczka.
Nie mogło być jednak tak źle, bo go nie odrzuciła.

To zdecydowanie jeden z tych lepszych dni….

***
Najgorsze jest szukanie piosenek weselnych. Nie polecam :))
Powiem Wam, że jestem całkiem zadowolona z tego rozdziału. Może dlatego, że napisałam go z rok temu?
No i mam wakacje. I teoretycznie powinnam mieć multum czasu na pisanie. Ale mój kalendarz jest bardzo ściśnięty. Postaram się by kolejny rozdział pojawił się pod koniec lipca, bo wtedy będę w domu.
Buziaki!!



sobota, 30 maja 2015

XXXI

Obok jesteś wciąż i nie ma cię
Nie potrafisz wprost nie kochać mnie
Może to nie nam pisana jest
Taka miłość aż po życia kres


ONA

Załamka to mało powiedziane. Czuję się rozbita i najgorsze jest to, że od powrotu z Turcji nie potrafię się poskładać. To jest strasznie trudne kiedy kogoś kochasz a ten ktoś ma kogoś innego. Do tego obiecywał ci gruszki na wierzbie... 
Codziennie próbowałam zakrywać oczy makijażem. Przez kilka dni umiejętnie mi się udawało, przynajmniej domownicy tego nie zauważyli. Poszukując jakiegoś prezentu dla córki Morgensterna, na Krupówkach wpadłam na Dominikę, która chyba poznała jakąś część historii. 

- Nie zamalujesz wszystkich worków pod oczami Karina. Chodź na jakąś kawę. - pociągnęła mnie do ulubionej kawiarni, w której najczęściej spotykałyśmy się z dziewczynami. 

-Wiem tylko naparstek tego całego galimatiasu. Chcesz mi zaufać i o czymś opowiedzieć? - zapytała mieszając kawę. 

- Wiesz jak bardzo mnie nienawidził po śmierci Ewy. Ciągle mieliśmy spiny. Gdyby nie Morgenstern rzuciłabym to wszystko w cholerę już po Titisse. A później był Turniej Czterech Skoczni... Nie wiem nawet jak nastąpiło to przełamanie w Gapa, ale przyszedł wtedy do mnie. Przeprosił, chciał wszystko wyprostować. Był czas kiedy mnie unikał, a po pierwszym złocie wyciągnął mnie na spacer, pocałował i totalnie zawrócił w głowie... A później stwierdził... Że to wszystko to szopka i zrobiłam to tylko po to żeby Thomas był zazdrosny. 

- Morgenstern? 

- Tak. - spojrzała na mnie zdziwiona. - Odrębna historia. 

- On cię kocha Karina. Widziałam to w Planicy. Nawet nie wiesz jak się cieszył jak cię zobaczył. On się nie przywitał z Tobą tak jak Piotrek czy Maciek. Tulił cię i chciał cię tam całą pochłonąć. Wtedy nikt się nie chciał odzywać, ale każdy już to zauważył. Spojrzenia chłopaków, Grześka, a nawet Łukasza mówiły samo za siebie... 

- Dominika proszę Cię nie mów nic Sobczykowi. 

-Wiem, wiem. Mogłaby się z tego afera zrobić. Będę cicho. 

ON 

Najbardziej boli to kiedy wszyscy patrzą na ciebie jakbyś był mordercą. Jasiek albo mnie opierdala, albo się nie odzywa. Nawet Piotrek chciał poważnie pogadać. Była też Marta. Dziewczyna gadała ze mną bardzo długo. Wiele rzeczy mi uświadomiła. Jeszcze więcej uświadomił mi Krzysiek. 

- Pamiętasz jak chciałem ci obić mordę w Chorwacji? Ale nie zrobiłem tego, za to zrobił to Morgenstern. Ale teraz nie odmówię sobie tej przyjemności. - poczułem silne uderzenie w nos. Krew lała się ciurkiem. - Dobrze ci tak Kamil. Za to, że Karina teraz przez Ciebie płaczę to powinienem przywalić ci jeszcze z kilka razy. Ona znowu przez ciebie płacze nocami idioto! A najgorsze jest to, że nie mam pojęcia o co Wam poszło i dlaczego wróciła sama z igrzysk. Bo przecież to wszystko zaczęło się wtedy.

- Przez moją własną głupotę.

-No co do tego nie miałem najmniejszych wątpliwości. - powiedział wyciągając z lodówki kostki lodu.

- Oszalałem. Totalnie oszalałem na punkcie Twojej siostry Krzysiek. Stałem się zazdrosny, chciałem żeby była tylko moja...

- Przywaliłem ci w nos. Nie w głowę? - na krzyśkowej twarzy malowało się zaskoczenie oraz zamyślenie. Jego mózg intensywnie przetwarzał informacje. - To ja już wszystko rozumiem. Postaraj się Kamil o nią. Masz moje błogosławieństwo. - takiej reakcji raczej się nie spodziewałem. - Tylko szybko, bo zaraz ci ją ktoś sprzątnie sprzed nosa.

*************************
                Taki ten rozdział trochę ni z dupy ni w ząb i trochę głupio publikować takie coś po dwóch miesiącach nieobecności, ale wyszłam z wprawy nie ciężko mi się to pisało. Dlatego dziś rozliczam się z tego co mam a od kolejnego rozdziału jedziemy z tym koksem z lekko zmienioną koncepcją i nową energią. No i mam nadzieję, że te 90 wyświetleń w piątek coś znaczyło i ktoś czekał na nowy rozdział - niekoniecznie taki jak wyszedł.
Buziaki! 




piątek, 27 marca 2015

XXX

Nic, naprawdę nic nie pomoże
jeśli Ty nie pomożesz dziś miłości
Nic, naprawdę nic nie pomoże
jeśli Ty nie pomożesz dziś miłości 

Kasia Nosowska - ''Moja i Twoja nadzieja"


ON

    Zyta... 
    Postanowiliśmy spróbować. Może to głupie i absurdalne, ale trzeba się wreszcie odciąć od przeszłości, od straconej miłości, od czegoś bez przyszłości. 
Ale ty jesteś głupi! Miałeś się strać, a nie! Chcę Ci przypomnieć, że Karina dała Ci jasno do zrozumienia, że szanse masz. Ale nie! Ty wolisz ciągnąć coś pozbawionego chemii z jakąś pierwszą lepszą z pubu.  
Siedziałem właśnie w jednym z Zakopiańskich ogródków piwnych i czekałem na Jaśka, z którym umówiłem się na piwo. 

- Co ty taki zapatrzony w ten telefon? - spod ziemi nagle wydobył się Ziobro. - Oo Kamilku najdroższy czyżbyśmy o czymś nie wiedzieli? Uśmiechnięty, stukający smski i normalnie promieniejesz. Udało ci się udobruchać Karinę swoją osobą?

- Karina to już przeszłość. Zamknięty rozdział. - Jasiek usiadł zdziwiony i oczekiwał szczegółów.

-Że co, kurwa? Na głowę Ci padło?

-Poznałem kogoś. - miałem wrażenie, że z każdym moim słowem oczy Jaśka stawały się coraz większe. -Jasiek, zrozum, że ja też chcę być jeszcze szczęśliwy. Pogodziłem się już ze śmiercią Ewy...

-Chcę ci przypomnieć, że dzięki Karinie. - wtrącił.

-... powiedzmy, że z jej zasługą. ale nie mogę stać w miejscu i czekać, aż ona skończy te swoje foszki.

-Wiesz co Kamil, jesteś pojebany do kwadratu. Karina dała ci do zrozumienia w Planicy, że masz walczyć, że masz kurwa temu pomóc, a ty idealnie wszytko spierdoliłeś. Dobrze wiesz, że jak ona się dowie to nie podejdzie do ciebie i ci nie pogratuluje. Ranisz ją Stoch, a siebie przy okazji! I jeszcze tamtą laskę bo jesteś z nią pomimo, że kochasz kogoś innego. Wiesz co, odechciało mi się tego piwa. Na razie. - wstał i wyszedł. Tak po prostu. A mnie zostawił z milionem pytań i wyrzutów sumienia....

JASIEK

    Okurwiał! Pojebało go! No jaki to jest idiota to masakra! Pojebus!
Biedna Karinka. Przecież jak ona się dowie... To będzie cios prosto w serce. Wszystkie czynności życiowe jakie powinienem teraz robić poszły na drugi plan. Trzeba będzie się pozbyć tej Zyty... Zanim... No zanim się Karina dowie.

-Ej, Janek mówi się do ciebie! - krzyknęła Angelika, nawet nie zauważyłem kiedy weszła do kuchni - Stało się coś? 

-Nie. Tylko... Widziałem się dzisiaj z Kamilem. I wiesz, siedział w tym ogródku pisał smsa i taki uśmiechnięty i zakochany... Myślałem, że w końcu są razem z Kariną, a on sobie kogoś znalazł. Rozumiesz...  Wiesz co będzie jak się Karina dowie? Karina nie jedzie do Turcji. I to jest wspaniałe. Bo się będzie trzeba tej Zytki całej pozbyć. Nie wiem utopię ją w morzu czy coś. 

-Jasiek nie pajacuj. Mi się wydaję, że oni sami muszą sobie wszystko poukładać. Nie ma co się wtrącać. 

-No nie! Czy ty nie zauważyłaś, że jak i Karina tak i Kamil idealnie wszystko spierdalają? Jest dobrze to i tak coś jednemu albo drugiemu odwali. I najczęściej to wszystko przez zazdrość. Myślisz, że są już na straconej pozycji?

-Myślę, że nie powinieneś bawić się w swatkę. - powiedziała i poszła do płaczącej Wiwiany. Wszyscy przeciwko mnie.

ONA

    Obroniłam się! Wszystko poszło tak jak nawet mi się nie śniło. Otrzymałam dwie piąteczki i teraz mogę nazywać się panią magister marketingu i zarządzania. 
Wsiadając do swojego samochodu napisałam krótkiego smsa do Grześka, że wracam do domu i do Marcysi z informacją o moich wynikach. 
Wpadłam też na kuriozalny pomysł - wylot do Turcji. 

ON

    Turcja... 
    W Turcji wszystko przypominało mi zgrupowanie przed Mistrzostwami Świata w Val di Fiemme. Wtedy przyjechała tutaj ze mną Ewa. To były nasze ostatnie wspólne wakacje. 
A teraz jest Zyta, coś nie pasuje? A może ktoś inny miałby tu być? 
Nie. Jest idealnie. To tutaj, teraz jest odpowiednia osoba, na odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. 
Kogo chcesz oszukać? 
Widzę jak Jasiek na mnie patrzy. Jak na ostatniego kretyna. 
I ma racje... 
Widzę też wzrok innych. Cyśka z Janką to by najchętniej Zytę na słońcu spaliły a Maciek z Krzyśkiem utopili ją w morzu. Dziewczyna chyba też nie czuję się tutaj zbyt dobrze. Czuje, że nie jest przez nich akceptowana, że najchętniej wystrzelili by ją na księżyc. 
A najgorsze jest to, że mój własny przyjaciel odzywa się do mnie półsłówkami. Mówi tylko kiedy musi. 

- Karina się obroniła! - krzyknęła Marcelina, kiedy czytała wiadomość. I jak tu sobie poradzić i się ogarnąć, zapomnieć kiedy non stop coś o niej wspomną? Podniosłem się z leżaka, założyłem spodenki i wziąłem od Zyty klucz do pokoju. Chciała iść ze mną, ale ja tak bardzo chciałem być sam. Jasiek jednak nie wytrzymał i pobiegł za mną. 

- Ranisz je obie Kamil. Nie widzisz, że Zyta też źle się czuję będąc tą drugą? 

- Jak wrócimy do Polski to pogadam z Kariną, ok. Daj mi teraz pobyć sam.

- Pogadaj z Zytą!


ONA 

    Pogoda w Turcji była iście wakacyjna. Piękne słońce, turyści i turystki z całego świata... Żyć nie umierać. Tak bardzo się cieszę, że mogę tutaj być i pokładam duże nadzieje w ten wyjazd.
O moim przyjeździe wiedziała skromna grupa osób - Janka, Cela, Dominika, Stefek i mój brat. Kamil nie wiedział. W ogóle nie od jakiegoś czasu nie miałam z nim innego kontaktu poza mailowo-zawodowym. Szczerze liczyłam na coś zupełnie innego... Zwłaszcza po rozmowie w Planicy.

    Cała moja nadzieja na przyjemny pobyt w Turcji zniknęła w ułamku sekundy, a serducho rozsypało się na miliony kawałeczków... Szczególnym obiektem zainteresowania mojego spojrzenia był basen. I Kamil
I ta dziewucha. 
I wtulona w niego blondynka.
Widziałam przestraszone spojrzenie Jaśka i dawidowej Marty. Nic nie wiedzieli o moim przyjeździe. Byli zdziwieni jak i moim przyjazdem, tak i moją spokojną reakcją. Uśmiechnęłam się i przywitałam się z przyjaciółmi.

ON 

- Cześć Kamil. - będąc w basenie usłyszałem głos, który poznałbym na końcu świata. Poczułem jak mój żołądek zaplata się w supeł, a mózg wariuje kompletnie. Nie myślałem, że aż tak przestraszę się tej konfrontacji. Nocami myślałem co by było gdyby Karina i Zyta się poznały... Zero pomysłów.
- Karina... Co ty... Co ty tutaj? - zacząłem się jąkać. Cholera!

- Nie przedstawisz nas? - zapytała. Widziałem jak walczy ze sobą, słyszałem jak głos jej drży. Teraz już wiem, że strasznie je zraniłem. 

-Tak... Zyta poznaj Karinę, moją... moją... - totalnie nie wiedziałem co mam robić, jak ją nazwać. Czułem się podle względem obu dziewczyn. 

- Menadżerka Kamila i chłopaków. - dokończyła i uśmiechnęła się do blondynki. 

- Zyta. 

-Dziewczyna Kamila? Kamil, nie chwaliłeś się. - tym razem spojrzała na mnie. Patrzyła mi się prosto w oczy, a mi było cholernie wstyd. Poczułem się jakbym ją zdradził... 

ONA 

Janek wziął moją walizkę i zaprowadził mnie do mojego pokoju. Chciałam dotrzeć do niego jak najszybciej, bo czułam jak łzy mogą zaraz puścić. 

- Dobrze się kamuflowałaś. - rzucił Ziobro przykładając kartę magnetyczną, która umożliwiła wejście do pokoju. Nie dałam rady... 

- Karina, który ty raz płaczesz przez tego bancwoła? 

-Dlaczego mi nic nie powiedzieliście? Jasiek przecież wiedziałeś od początku. Widzę to! 

-Karina, ja na prawdę nie wiedziałem jak. Powiedziałem mu żeby to skończył... Że zrani i ciebie i tą całą Zytę. Myślisz, że chciał mnie posłuchać? Przecież to bezuczuciowy, beztroski choleryk i skurwiel... Karcia, może daj sobie z nim spokój. Może nie warto? 

-Jasiek... Ja nie mogę. Za bardzo go kocham. - łkałam. Po raz pierwszy w swoim życiu przyznałam się przed samą sobą i przed kimś zewnątrz, że ja naprawdę kocham tego kretyna... 


______________________________

Nie wypowiadam się na temat tego powyżej. 
Witam wszystkich, którzy czekali i dawali o sobie znać! Cieszę się, że rozumiecie i nie naciskacie. Nadal mam mega dużo obowiązków, ale jakoś dziś się zebrałam i jakiś taki w miarę ten rozdział napisałam.
Ostatnio też bojkotuję z komentarzami. Postaram się w czasie przerwy świątecznej nadrobić choć część zaległości.
Zapraszam też na małą odskocznię od Karinki, Kamila i całej polskiej bandy -
http://love-me--like-you-do.blogspot.com/

Do zobaczenia niedługo! :)




PS Pamiętajcie o poniższej ankiecie :D

środa, 25 lutego 2015

XXIX

Shot gun, aimed at my heart, you got one
Tear me apart and then some
How do we call this love

          Po sezonie jest o wiele, wiele więcej roboty niż w sezonie. Myślałam, że dużo pracy miałam po igrzyskach. Jak się jednak okazało ogarnięcie kalendarza pana szanownego Mistrza Olimpijskiego i jego kolegów jest o wiele trudniejsze. Oni mają tydzień wolnego. Tydzień. Tymczasem ja i osoby współpracujące ze mną organizujemy kalendarz na cały kwiecień. Jak się okazało co weekend skoczków czeka konferencja, spotkania z kibicami, spotkania w więzieniu - no a jakże inaczej, tam też są kibice. Sesje sponsorskie i różnego rodzaju imprezy charytatywne, gale... 



ON 

         To, że jestem na nią wściekły to jest mało powiedziane. 
         Tak pewnie, najpierw każ się starać a później tego nie doceniaj. 
         Czy to ma w ogóle sens? 
         Po co się starać o coś, co nie ma przyszłości. 
         A może ona chce mnie po prostu sprawdzić? Ile wytrzymam na jej gierkach? Bo niewątpliwie gra. Odkąd się pojawiła cały czas gra, na moich uczuciach. A ja zaraz będę miał zszarpaną psychikę. Najpierw próbowała mnie wkurzać. Idealnie jej to wychodziło przypominając non stop o mojej zmarłej żonie. Później ni stąd ni zowąd zaczęła rozmawiać. Wspierać na duchu. Ja głupi dałem się jej totalnie omamić. Wiedziała jak założyć mi klapki na oczy. Tylko nie pomyślała, że nie tylko ona w tym całym cyrku ma uczucia. Nie pomyślała, że może zawrócić mi w głowie do szaleństwa. Do tego stopnia, że mogę zrobić dla niej wszytko. Nawet walczyć o nią. Wszytko inne przeszło obok nosa. Nawet przyjemność skoków w poolimpijskiej części pucharu świata. Skakałem tylko i wyłącznie dla niej, by pokazać jej, że jestem silny. 
Ale do Planicy przyjechała...
Przyjechała i co z tego. Znowu była taka... powiedziała, że mam szansę, znowu czułem tą chemię, znowu wiedziała jak manipulować moimi uczuciami. Nawet podczas tej cholernej rozmowy.... 
A później? Później ta idiotyczna scena z czapką! Czy ona właśnie tym sposobem nie chciała dać mi do zrozumienia, że ma złe wspomnienia z Soczi. Wspomnienia ze mną? 


ONA 

Pstryk, Pstryk, Pstryk.... 

         Flesze od mojego aparatu odbijały się po całym terenie Wielkiej Krokwi. Sesja rodzinna. Ona - piękna brunetka w kremowej krótkiej sukience, on - w kraciastej koszuli i dżinsach i owoc ich miłości - malutka dziewczynka w różowej sukienusi. W jej oczach było widać spokój, opanowanie i szczęście. W jego miłość. Bezgraniczną, szaloną, szczerą do dwóch pań, które w jego towarzystwie przemierzają teren skoczni a ja uwieczniam to wszystko. Tak, to jest rodzinka  z obrazka. 
Doskonale pamiętam moment, w którym Jasiek dowiedział się, że zostanie ojcem. Był spanikowany. Totalnie nie wiedział co robić, jak się zachować. A teraz? Teraz widzę mężczyznę, który wie na czym stoi i pragnie zapewnić jak najlepszy byt swojej rodzinie. 
Ohhh... Czyżby tutaj ktoś chciał się ustatkować?
Najpierw trzeba mieć z kim. 
Przecież ten ktoś jest na wyciągnięcie ręki, ale na zmianę wszystko idealnie spieprzacie.

- Mamy to! - krzyknęłam w stronę przyjaciół. - Dziękuję serdecznie moim drogim modelom i tej małej słodziutkiej kruszynce, która była taka grzeczna. - ucałowałam rączki małej Wiwianki. 

-Oo, a może ciotka też by chciała takiego małego szkraba, co? - palnął Ziobro. 

-Jasiu, za dużo fleszów czy słoneczka? - zapytałam uśmiechając się. 

- No Karinko, ja jestem pewny, że ... - skoczek nie zdążył dokończyć swojej wypowiedzi, bo jego narzeczona jednym kopnięciem w kostkę mu na to nie pozwoliła. Żeby Wiwi tylko głupoty po nim nie odziedziczyła. 

-Jak Karina będzie chciała takiego małego szkraba  to ja jej chętnie podrzucę, a my gdzieś wyskoczymy. O i tak trzeba będzie zrobić. I jeszcze do tego tatusia chrzestnego do kompletu damy. - nawet Angela musiała wziąć stronę Ziobry i dorzucić swoje trzy grosze. Oczywiście chrzestnym nie okazał się nikt inny niż najwierniejszy przyjaciel - Kamil Stoch.  Na całe moje szczęście brunetka ma siostrę i udało mi się wymigać od roli matki chrzestnej. Mam wrażenie, że w Planicy wszystkim nagle otworzyły się oczy i wiele osób zauważyło, że między nami coś jest  było.

- No to jakie plany na wakacje Karinko? - oo, wreszcie udało nam się przejść na jakiś ludzki temat.

- No co, za dwa tygodnie bronię się. Będziecie mieli panią magister marketingu i zarządzania.

- Za dwa tygodnie? To znaczy, że nie jedziesz z nami do Turcji? No chyba cię popierdoliło!?! Jak to cię w Turcji nie będzie?

-No normalnie. Taki mi termin na uczelni wyznaczyli.... - Jasiek chciał coś jeszcze dodać, ale Angelika go ubiegła.

- No to, my wszyscy będziemy trzymać mocno kciuki. Telepatycznie cię powspieramy.-  puściła mi oko. - A teraz chodź Jasiu, odwozimy Karinę i jedziemy do domu bo małą trzeba nakarmić.


ON 

        Zapijanie smutków i żalów do samego siebie w alkoholu, to nie zbyt dobry pomysł... 
        Na żaden inny nie mam pomysłu. 
Czuję się źle. Źle ze swoimi własnymi myślami, wspomnieniami i w ogóle ze wszystkim. To już któryś wieczór z kolei, który spędzam samotnie w barze ze szklanką whisky i telefonem, w którym ciągle przewijam nasze zdjęcia z Rosji...
Przecież ty nigdy nie chlałeś. Nawet ciężko Cię na imprezę było wyciągnąć. Chcesz skandalu? 

- Ty też upijasz smutki w alkoholu? - usłyszałem kobiecy głos nad głową. Podnosząc wzrok ujrzałem blondynkę w warkoczu opadającym na ramie. Nie. Nie wyglądała jakoś dziwkarsko. Była ubrana w normalną marynarkę, koszulę i dżinsy. 

- Miłość czyni z nas alkoholików... - szepnąłem. 

-Oj nie zgodziłabym się. To po prostu my nie potrafimy sobie z tym poradzić. A podobno potrzebna jest tylko bratnia dusza... Taka do pogadania. Zyta jestem. - wyciągnęła dłoń w moją stronę. Szczupłą, delikatną, z milionem pierścionków i krwiście czerwonymi paznokciami. 

-Kamil. 

        Alkohol zdecydowanie za bardzo uderzył do głowy. Języki się rozwinęły, ona opowiedziała mi swoją historię. Dość perfidną, ale i tacy potrafią być faceci. A moja? Dość trudna do opowiedzenia i do ubrania w słowa wszystkich moich uczuć, które dotychczas dzieliłem na dwie  kobiety. Jednej na ziemi drugiej w niebie... 
Pamiętam jak blondynka przekręcała klucz w zamku do jej mieszkania, później tylko walające się po podłodze ciuchy i chęć zemsty na brunetce... 

Jesteś idiotą, Stoch! 


****** 
      Dziękuję serdecznie Ani, bo jej komentarz na temat męskiego ego pozwolił mi znaleźć pomysł na powyższy rozdział. No chyba jednak nie wytrzymał długo i stanowczo postawił wszytko na jedną kartę. 
     Krótko, ale chyba długie rozdziały nie wychodzą mi zbyt dobrze. Ten osobiście mi się podoba. A tak owe rzadko się zdarzają:)
     Publikuję dziś rozdział, ale nie obiecuję, że następny pojawi się w tak krótkim czasie bo dojdzie mi pare obowiązków (m.in praktyki) i mogę nie mieć czasu. Mam nadzieję, że będziecie wyrozumiałe.
     Czym się jeszcze mogę pochwalić? Aha! Karinka i Kamil uzyskali 11 głosów, zdobywając tym sposobem 6 miejsce konkursu na opowiadanie roku 2014. Sama nominacja była dla mnie ogromnym wyróżnieniem! I do tego jeszcze te 11 głosów. Bardzo dziękuję tym, którzy docenili moje wypociny oddając swoje głosy, a poprzeczka była postawiona bardzo wysoko!
     No to do następnego! Buziaki! :)

Ps Jeśli nie wyłapałam jakiegoś błędu, to proszę o informację:)
        

piątek, 20 lutego 2015

XXVIII



ONA

Ustąpiłam mu. Zgodziłam się na spotkanie. Na rozmowę o niczym. Po 22 na parkingu pod hotelem. Romantyczne sobie miejsce wybrał, nie ma co. I stoję sobie pod naszym hotelem. Jest 22;13, a jego jak nie ma tak nie ma. Przysięgam, że jak mnie wystawi to mu w niedzielę poluzuje wiązania przy nartach, wypierdoli się i będzie po kuli.

22;19 – nadal nic…

22;22 – pan szanowny lider raczył się pojawić, brawo!

- Przepraszam, że tak późno, ale Kruczek mnie zatrzymał. Nie gniewasz się ?

- Pewnie, każde wytłumaczenie jest dobre – powiedziałam do siebie.

- Co?

- Nic, nie gniewam się. – i zapadła cisza. Cholernie krępująca cisza.  Cisza, której się bałam. Bo zazwyczaj w amerykańskich filmach, kiedy tak owa zapada bohaterom zbiera się na nagły przypływ czułości. Słyszę tylko rytmiczne pukanie jego palców o maskę samochodu na którym się właśnie opieramy.

- Co u Ciebie ? – pyta w końcu, tylko prycham.

- Naprawdę chcesz rozmawiać o tym co u mnie ?

- Chyba mam prawo wiedzieć co się u ciebie działo, przez ponad miesiąc nie odbierałaś, nie odpisywałaś na smsy i maile. Karina! Na litość boską! Martwiłem się. – a może to były wyrzuty sumienia? – Dlaczego zwiałaś w Sochi ? – krzyczał.

-Bo… bo… bo wiedziałam, że jak wrócę z Tobą do Polski to zrobi się poważnie, a … jeśli to wszystko miałoby wyglądać tak samo jak w Rosji, to ja bym nie dała rady. I ty w końcu też. – no coś powiedzieć musiałam. Wiem, że to było takie puste i płytkie…

- Skąd wiesz czy bym nie dał rady. Uwierz mi, że to nie wyglądało normalnie. Najpierw drzemy ze sobą koty przez pół sezonu, później nagle…

- No właśnie. Co później!?! Proszę cię określ mi co to było, bo ja nie potrafię. – nasza relacja w pewnym momencie zrobiła się tak skomplikowana, że sama nie ogarniałam…

- Nie wiem, ale na pewno nie żałuję. Karcia… Czy my… czy ja… Czy ja mam jeszcze u ciebie jakieś szanse? – na takie pytanie nie byłam przygotowana… Ale chyba nareszcie zauważyłam, to o czym mówił Thomas. Jego oczy nie były takie wesołe. Brakowało tych iskierek, jakie były w Ga-Pa kiedy zakopaliśmy topór wojenny, w Wiśle kiedy wrócił na podium i w Soczi kiedy wszystko zaczęło się szybko układać. I tak szybko jak się zaczęło, tak szybko się skończyło. Widziałam w jego tęczówkach smutek i żal… Żal do mnie. A to było cholernie głupie uczucie…

- Staraj się Mistrzu. Po prostu się staraj i pokaż, że ci zależy… Jeśli w ogóle ci zależy… - wyszeptałam cicho, ledwo dosłyszalnie, drżącym głosem.



ON

Staraj się Mistrzu, po prostu się staraj… Łatwo jej powiedzieć, trudniej zrobić. Miałem cholerną ochotę zamknąć jej tą jadaczkę takim porządnym pocałunkiem. Nie żadnym delikatnym czy czułym, tylko namiętnym i łapczywym.

- Jak z twoim zdrowiem? – zapytałem,  w końcu trzeba jakoś normalnie pogadać. O tematach bardziej neutralnych.

- Jest lepiej. Wyniki w normie… Dużo osób o nas wiedziało? – o nas… czyli jednak kiedyś istnieliśmy. 

- Tylko Jasiek.

- I Janka, i Marta. – dodała

- Marta ? – zdziwiłem  się. Kiwnęła głową ucinając temat.

-A Morgenstern ?

- Jeśli wie, to nie ode mnie. Nie wiem Kamil, bo nie utrzymywałam z żadnym skoczkiem kontaktu. Potrzebowałam jakiegoś resetu.

- Pomogło? – zapytałem i tak bardzo, bardzo chciałem słuchać jej melodyjnego głosu. Po raz kolejny kiwnęła głową…

- Strasznie się bałem, że nie przyjedziesz.

- Bo miało mnie tu nie być. Grzesiek złamał rękę i pokrzyżował mi plany. Dlatego doleciałam samolotem, a nie z nimi.

- Cieszę się, że jesteś…

ONA


- Heeeeeeeeeeeeeeeeey brotheeeeer…. Heeeeeeeeeeeeey sister… nananan coś tam, coś tam… - śpiewał stojący obok mnie Ziobro, który nie załapał się do drużynówki.

- Weź się już zamknij. Nie dziwię się, że twoje dziecko ryczy i nie chce spać jak jej śpiewasz takie kołysanki. – krzyknął Dawid obejmujący Martę. Obie parsknęłyśmy śmiechem.

- Zamknijcie się mordeczki. Te wasze małżeńskie sprzeczki słychać w  środku. – Cela wskazała na nasz polski domek, który właśnie przyozdabiała. – Karcia gdzie są te z zdjęcia z wanted ?

- U Maćka w torbie, zaraz przyjdę i ci dam. Masz pistolet do przybijania?

- Mam. Marcia! Chodź to po przyklejasz karteczki na drzwi. Dejvi odstąp na chwilę swoją dziewczynę, żaden Niemiec ci jej nie sprzątnie. Dopilnujemy – uśmiechnęła się.

Polscy skoczkowie skakali dziś w konkursie drużynowym. W składzie Piotrek, Maciek, Klimek i Kamil udało im się stanąć na podium. Dopingowaliśmy ich na wszelkie możliwe sposoby. Przyozdabiając nas domek w kolorowe karteczki i zdjęcia drużyny. Całości dopełniały zapachy oscypków, innych  polskich przysmaków, a także grilla, z którym dzielnie walczyli przedskoczkowie – Stefan i Krzysiek.

-No! I kto jest najlepszy? No kto? No my, no my! – krzyczał szczęśliwy Piotrek. Gdyby nie jeden, lepszy skok rywala ustanowiłby nowy rekord skoczni. Odpalił. Nareszcie odpalił, po tym drobnym spadku w czasie sezonu. I w ten właśnie sposób z kolegami doprowadzili nasz team na podium. Niewiele brakło do triumfujących Austriaków. Im też trzeba pogratulować.
Twoje ostatnie gratulowanie nie skończyło się zbyt dobrze. – przemknęło w podświadomości.  Okej! Na razie trzeba wycałować  Polaczków. Każdy musiał mieć obowiązkowo ślad po różowej szmince!

- A mi nie pogratulujesz? – usłyszałam za sobą. Poczułam ogromną kule w gardle. Sparaliżował mnie.

-Pogratuluję ci jutro. – stanęłam na palcach i również jego cmoknęłam w policzek.

ON
Jutro…
Wyściskała wszystkich, wycałowała, pośmiała się i poszła do Austriaków. Po prostu nie mogę na to patrzeć. Auty, Auty i jeszcze raz Auty. I Thomas Morgenstern. Nie dał mi przecież powodów do zazdrości jednak pomiędzy nimi widoczna jest chemia. Nie zagrzała długo miejsca pod domkiem austriackich skoczków. Za chwilę zawołała ją Marta, która puściła mi oczko. O co jej chodziło?

Deszcz. Planica, zakończenie sezonu i deszcz. To bardzo niepoprawne połączenie.
Przechadzałem się po wiosce skoczków bez totalnego celu i sensu. Usłyszałem jak ktoś woła moje imię. Przyjaciel na skoczni, przeciwnik w życiu prywatnym.

-Kamil!

-Cześć Thomas.

-Gratuluję ci kuli.

-Gratulacje będę przyjmował jutro, ale dzięki. – opowiedziałem bo tak wypadało, ale najchętniej zmyłbym się daleko.

-Kamil. Ja z Tobą nie walczę. Proszę cię nie patrz na mnie jak na przeciwnika. Ja od początku tej bitwy byłem na przegranej pozycji. No może po za wyjątkiem Titisse. Ale generalnie to my wyjaśniliśmy sobie wszystko. Wiesz, wtedy w Ga-Pa kiedy wróciliście ze  spaceru… Trudno mi było zrozumieć dlaczego… Przecież tak wiele jej powiedziałeś. Ale widziałem Twoje spojrzenie. To co miałeś w oczach… Te iskry. I Karina też była wyjątkowo wesoła. Mogę Ci tylko pogratulować… I proszę cię nie spieprz tego, bo jeśli ją skrzywdzisz to nie zawaham się obić Ci mordy. – uśmiechnął się. – Karina to skarb… - dodał, a mnie kompletnie zatkało. Spieprzyłem w Sochi. On już wtedy był świadomy przegranej. Do jasnej cholery! Karina nie jest przecież żadnym berłem, żeby toczyć o nią wojnę czy bitwę!

Teraz uświadom sobie, co do niej czujesz Panie Stoch.

ONA
Zrobił to!
Udało mu się!
Stoi teraz na najwyższym stopniu podium w dłoniach trzymając kryształową kulę. Szczerzy się do mojego obiektywu, pstrykam jedno po drugim zdjęciu uwieczniając jego radość, radość teamu i radość trenera. Zdejmuje czapkę do hymnu. Kiedy z głośników płynie melodia Mazurka Dąbrowskiego unosi wzrok ku górze. Później spojrzenie przenosi na mnie. Uśmiecham się do niego, co nasz Mistrz odwzajemnia.
Po zakończeniu oficjalnych ceregieli Ziobro ni stąd ni zowąd wyciąga szampana, którego otwiera osobiście Kamil Złoty Kryształowy Stoch. To szczegół, że przy okazji zalewa mi aparat.

ON

Świętowaliśmy w naszym gronie, obok naszego domku. Dziewczyny wszystko przygotowały. Co chwila koło naszego obozu kręcił się ktoś z gratulacjami. Karina pstrykała dzisiaj mnóstwo zdjęć. Była gorsza niż dziennikarze.
Wszedłem do naszego domku by wziąć plastikowe kubki. Akurat robiła sesje mojej kuli. Uwielbiałem patrzeć na nią kiedy pstrykała zdjęcia. Była wtedy taka spokojna, zaangażowana i pewna siebie w tym co robi. Nie chowała się gdzieś z aparatem, wszędzie było jej pełno. Teraz również patrzyłem jak zabawnie walczyła ze światłem, które było mega słabe i próbowała robić najlepiej to co kocha. 

- Dam ci ją jeszcze sfotografować. Nawet z samym zdobywcą. 

- A skąd ty wiesz, że fotograf zgodzi się. 

- Dla celów marketingowych musi się zgodzić. 

- Dla celów marketingowych... Aha. - spuściła głowę i nad czyś się zastanawiała. - Masz moją wizytówkę, czy ci ją dać? - słysząc, jej poważną i taką czysto zawodową gadkę pokręciłem głową. 

- Mam coś więcej, niż twoją wizytówkę. - podszedłem do swojej torby i wyciągnąłem z niej białą reprezentacyjną czapkę z pomponem. Dokładnie tą samą, której nie zabrała z Rosji, pewnie dlatego, że szybko się pakowała. Przez miesiąc zamiast jej posiadałem wyłącznie czapkę. To zdecydowanie za mało! 

- Dzięki, nie trzeba było. Za dużo wspomnień.... - dziewczyna wyszła z domku, zostawiając mnie samego. Zdezorientowanego, zaskoczonego i z czapką w dłoniach... 
To nie tak, miało być! 


*****
(To jest jakaś pusta masakra. Nie wyszło tak jak chciałam.)
        Pisałam, pisałam i napisałam! Uff.... Chociaż nie jestem z tego powyżej mega zadowolona (nawet bardzo, bardzo niezadowolona) to publikuję, bo wiem, że nic lepszego nie wymyślę.
        Skromnie pragnę się przypomnieć o tym, że opowiadanie zostało nominowane do konkursu na najlepsze opowiadanie roku 2014.
        To już ostatni dzień na głosowanie!! Jeśli uważacie, że to opowiadanie zasługuje na Wasz głos to zachęcam do głosowania w poniższym linku:) To tylko jedno kliknięcie. 

 http://skijumpinglover.blogspot.com/p/opowiadanie-roku.html 

Kolejny.... Mam nadzieję, że wkrótce. Przepraszam za chwilową przerwę, ale oprócz bloga mam mnóstwo prywatnych spraw. Mam nadzieję, że rozumiecie!




ps. Jeśli wyłapiecie jakieś błędy to proszę o informację, bo nie wiem czy wszystkie wyłapałam:)