piątek, 20 lutego 2015

XXVIII



ONA

Ustąpiłam mu. Zgodziłam się na spotkanie. Na rozmowę o niczym. Po 22 na parkingu pod hotelem. Romantyczne sobie miejsce wybrał, nie ma co. I stoję sobie pod naszym hotelem. Jest 22;13, a jego jak nie ma tak nie ma. Przysięgam, że jak mnie wystawi to mu w niedzielę poluzuje wiązania przy nartach, wypierdoli się i będzie po kuli.

22;19 – nadal nic…

22;22 – pan szanowny lider raczył się pojawić, brawo!

- Przepraszam, że tak późno, ale Kruczek mnie zatrzymał. Nie gniewasz się ?

- Pewnie, każde wytłumaczenie jest dobre – powiedziałam do siebie.

- Co?

- Nic, nie gniewam się. – i zapadła cisza. Cholernie krępująca cisza.  Cisza, której się bałam. Bo zazwyczaj w amerykańskich filmach, kiedy tak owa zapada bohaterom zbiera się na nagły przypływ czułości. Słyszę tylko rytmiczne pukanie jego palców o maskę samochodu na którym się właśnie opieramy.

- Co u Ciebie ? – pyta w końcu, tylko prycham.

- Naprawdę chcesz rozmawiać o tym co u mnie ?

- Chyba mam prawo wiedzieć co się u ciebie działo, przez ponad miesiąc nie odbierałaś, nie odpisywałaś na smsy i maile. Karina! Na litość boską! Martwiłem się. – a może to były wyrzuty sumienia? – Dlaczego zwiałaś w Sochi ? – krzyczał.

-Bo… bo… bo wiedziałam, że jak wrócę z Tobą do Polski to zrobi się poważnie, a … jeśli to wszystko miałoby wyglądać tak samo jak w Rosji, to ja bym nie dała rady. I ty w końcu też. – no coś powiedzieć musiałam. Wiem, że to było takie puste i płytkie…

- Skąd wiesz czy bym nie dał rady. Uwierz mi, że to nie wyglądało normalnie. Najpierw drzemy ze sobą koty przez pół sezonu, później nagle…

- No właśnie. Co później!?! Proszę cię określ mi co to było, bo ja nie potrafię. – nasza relacja w pewnym momencie zrobiła się tak skomplikowana, że sama nie ogarniałam…

- Nie wiem, ale na pewno nie żałuję. Karcia… Czy my… czy ja… Czy ja mam jeszcze u ciebie jakieś szanse? – na takie pytanie nie byłam przygotowana… Ale chyba nareszcie zauważyłam, to o czym mówił Thomas. Jego oczy nie były takie wesołe. Brakowało tych iskierek, jakie były w Ga-Pa kiedy zakopaliśmy topór wojenny, w Wiśle kiedy wrócił na podium i w Soczi kiedy wszystko zaczęło się szybko układać. I tak szybko jak się zaczęło, tak szybko się skończyło. Widziałam w jego tęczówkach smutek i żal… Żal do mnie. A to było cholernie głupie uczucie…

- Staraj się Mistrzu. Po prostu się staraj i pokaż, że ci zależy… Jeśli w ogóle ci zależy… - wyszeptałam cicho, ledwo dosłyszalnie, drżącym głosem.



ON

Staraj się Mistrzu, po prostu się staraj… Łatwo jej powiedzieć, trudniej zrobić. Miałem cholerną ochotę zamknąć jej tą jadaczkę takim porządnym pocałunkiem. Nie żadnym delikatnym czy czułym, tylko namiętnym i łapczywym.

- Jak z twoim zdrowiem? – zapytałem,  w końcu trzeba jakoś normalnie pogadać. O tematach bardziej neutralnych.

- Jest lepiej. Wyniki w normie… Dużo osób o nas wiedziało? – o nas… czyli jednak kiedyś istnieliśmy. 

- Tylko Jasiek.

- I Janka, i Marta. – dodała

- Marta ? – zdziwiłem  się. Kiwnęła głową ucinając temat.

-A Morgenstern ?

- Jeśli wie, to nie ode mnie. Nie wiem Kamil, bo nie utrzymywałam z żadnym skoczkiem kontaktu. Potrzebowałam jakiegoś resetu.

- Pomogło? – zapytałem i tak bardzo, bardzo chciałem słuchać jej melodyjnego głosu. Po raz kolejny kiwnęła głową…

- Strasznie się bałem, że nie przyjedziesz.

- Bo miało mnie tu nie być. Grzesiek złamał rękę i pokrzyżował mi plany. Dlatego doleciałam samolotem, a nie z nimi.

- Cieszę się, że jesteś…

ONA


- Heeeeeeeeeeeeeeeeey brotheeeeer…. Heeeeeeeeeeeeey sister… nananan coś tam, coś tam… - śpiewał stojący obok mnie Ziobro, który nie załapał się do drużynówki.

- Weź się już zamknij. Nie dziwię się, że twoje dziecko ryczy i nie chce spać jak jej śpiewasz takie kołysanki. – krzyknął Dawid obejmujący Martę. Obie parsknęłyśmy śmiechem.

- Zamknijcie się mordeczki. Te wasze małżeńskie sprzeczki słychać w  środku. – Cela wskazała na nasz polski domek, który właśnie przyozdabiała. – Karcia gdzie są te z zdjęcia z wanted ?

- U Maćka w torbie, zaraz przyjdę i ci dam. Masz pistolet do przybijania?

- Mam. Marcia! Chodź to po przyklejasz karteczki na drzwi. Dejvi odstąp na chwilę swoją dziewczynę, żaden Niemiec ci jej nie sprzątnie. Dopilnujemy – uśmiechnęła się.

Polscy skoczkowie skakali dziś w konkursie drużynowym. W składzie Piotrek, Maciek, Klimek i Kamil udało im się stanąć na podium. Dopingowaliśmy ich na wszelkie możliwe sposoby. Przyozdabiając nas domek w kolorowe karteczki i zdjęcia drużyny. Całości dopełniały zapachy oscypków, innych  polskich przysmaków, a także grilla, z którym dzielnie walczyli przedskoczkowie – Stefan i Krzysiek.

-No! I kto jest najlepszy? No kto? No my, no my! – krzyczał szczęśliwy Piotrek. Gdyby nie jeden, lepszy skok rywala ustanowiłby nowy rekord skoczni. Odpalił. Nareszcie odpalił, po tym drobnym spadku w czasie sezonu. I w ten właśnie sposób z kolegami doprowadzili nasz team na podium. Niewiele brakło do triumfujących Austriaków. Im też trzeba pogratulować.
Twoje ostatnie gratulowanie nie skończyło się zbyt dobrze. – przemknęło w podświadomości.  Okej! Na razie trzeba wycałować  Polaczków. Każdy musiał mieć obowiązkowo ślad po różowej szmince!

- A mi nie pogratulujesz? – usłyszałam za sobą. Poczułam ogromną kule w gardle. Sparaliżował mnie.

-Pogratuluję ci jutro. – stanęłam na palcach i również jego cmoknęłam w policzek.

ON
Jutro…
Wyściskała wszystkich, wycałowała, pośmiała się i poszła do Austriaków. Po prostu nie mogę na to patrzeć. Auty, Auty i jeszcze raz Auty. I Thomas Morgenstern. Nie dał mi przecież powodów do zazdrości jednak pomiędzy nimi widoczna jest chemia. Nie zagrzała długo miejsca pod domkiem austriackich skoczków. Za chwilę zawołała ją Marta, która puściła mi oczko. O co jej chodziło?

Deszcz. Planica, zakończenie sezonu i deszcz. To bardzo niepoprawne połączenie.
Przechadzałem się po wiosce skoczków bez totalnego celu i sensu. Usłyszałem jak ktoś woła moje imię. Przyjaciel na skoczni, przeciwnik w życiu prywatnym.

-Kamil!

-Cześć Thomas.

-Gratuluję ci kuli.

-Gratulacje będę przyjmował jutro, ale dzięki. – opowiedziałem bo tak wypadało, ale najchętniej zmyłbym się daleko.

-Kamil. Ja z Tobą nie walczę. Proszę cię nie patrz na mnie jak na przeciwnika. Ja od początku tej bitwy byłem na przegranej pozycji. No może po za wyjątkiem Titisse. Ale generalnie to my wyjaśniliśmy sobie wszystko. Wiesz, wtedy w Ga-Pa kiedy wróciliście ze  spaceru… Trudno mi było zrozumieć dlaczego… Przecież tak wiele jej powiedziałeś. Ale widziałem Twoje spojrzenie. To co miałeś w oczach… Te iskry. I Karina też była wyjątkowo wesoła. Mogę Ci tylko pogratulować… I proszę cię nie spieprz tego, bo jeśli ją skrzywdzisz to nie zawaham się obić Ci mordy. – uśmiechnął się. – Karina to skarb… - dodał, a mnie kompletnie zatkało. Spieprzyłem w Sochi. On już wtedy był świadomy przegranej. Do jasnej cholery! Karina nie jest przecież żadnym berłem, żeby toczyć o nią wojnę czy bitwę!

Teraz uświadom sobie, co do niej czujesz Panie Stoch.

ONA
Zrobił to!
Udało mu się!
Stoi teraz na najwyższym stopniu podium w dłoniach trzymając kryształową kulę. Szczerzy się do mojego obiektywu, pstrykam jedno po drugim zdjęciu uwieczniając jego radość, radość teamu i radość trenera. Zdejmuje czapkę do hymnu. Kiedy z głośników płynie melodia Mazurka Dąbrowskiego unosi wzrok ku górze. Później spojrzenie przenosi na mnie. Uśmiecham się do niego, co nasz Mistrz odwzajemnia.
Po zakończeniu oficjalnych ceregieli Ziobro ni stąd ni zowąd wyciąga szampana, którego otwiera osobiście Kamil Złoty Kryształowy Stoch. To szczegół, że przy okazji zalewa mi aparat.

ON

Świętowaliśmy w naszym gronie, obok naszego domku. Dziewczyny wszystko przygotowały. Co chwila koło naszego obozu kręcił się ktoś z gratulacjami. Karina pstrykała dzisiaj mnóstwo zdjęć. Była gorsza niż dziennikarze.
Wszedłem do naszego domku by wziąć plastikowe kubki. Akurat robiła sesje mojej kuli. Uwielbiałem patrzeć na nią kiedy pstrykała zdjęcia. Była wtedy taka spokojna, zaangażowana i pewna siebie w tym co robi. Nie chowała się gdzieś z aparatem, wszędzie było jej pełno. Teraz również patrzyłem jak zabawnie walczyła ze światłem, które było mega słabe i próbowała robić najlepiej to co kocha. 

- Dam ci ją jeszcze sfotografować. Nawet z samym zdobywcą. 

- A skąd ty wiesz, że fotograf zgodzi się. 

- Dla celów marketingowych musi się zgodzić. 

- Dla celów marketingowych... Aha. - spuściła głowę i nad czyś się zastanawiała. - Masz moją wizytówkę, czy ci ją dać? - słysząc, jej poważną i taką czysto zawodową gadkę pokręciłem głową. 

- Mam coś więcej, niż twoją wizytówkę. - podszedłem do swojej torby i wyciągnąłem z niej białą reprezentacyjną czapkę z pomponem. Dokładnie tą samą, której nie zabrała z Rosji, pewnie dlatego, że szybko się pakowała. Przez miesiąc zamiast jej posiadałem wyłącznie czapkę. To zdecydowanie za mało! 

- Dzięki, nie trzeba było. Za dużo wspomnień.... - dziewczyna wyszła z domku, zostawiając mnie samego. Zdezorientowanego, zaskoczonego i z czapką w dłoniach... 
To nie tak, miało być! 


*****
(To jest jakaś pusta masakra. Nie wyszło tak jak chciałam.)
        Pisałam, pisałam i napisałam! Uff.... Chociaż nie jestem z tego powyżej mega zadowolona (nawet bardzo, bardzo niezadowolona) to publikuję, bo wiem, że nic lepszego nie wymyślę.
        Skromnie pragnę się przypomnieć o tym, że opowiadanie zostało nominowane do konkursu na najlepsze opowiadanie roku 2014.
        To już ostatni dzień na głosowanie!! Jeśli uważacie, że to opowiadanie zasługuje na Wasz głos to zachęcam do głosowania w poniższym linku:) To tylko jedno kliknięcie. 

 http://skijumpinglover.blogspot.com/p/opowiadanie-roku.html 

Kolejny.... Mam nadzieję, że wkrótce. Przepraszam za chwilową przerwę, ale oprócz bloga mam mnóstwo prywatnych spraw. Mam nadzieję, że rozumiecie!




ps. Jeśli wyłapiecie jakieś błędy to proszę o informację, bo nie wiem czy wszystkie wyłapałam:) 









24 komentarze:

  1. Ale super w końcu rozdział... no jak zwykle świetny , mam nadzieje że Karina wybaczy dla kamila i będzie cacay :) z zapartym tchem czekam na następny. Pozdrawiam cysia :

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps będe już pisała z konta google :)

      Usuń
    2. Okej, dzięki za komentarz i informacje. Pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. Niesamowity talent ...

    Przypomniałaś mi zeszły, tak piękny, sezon ♥ Dziękuję Ci!

    Karina i Kamil.. Chcę żeby było między nimi dobrze i żeby się dogadali. Bo oni muszą ze sobą być! Są dla siebie stworzeni :)

    Czekam na kolejny i pozdrawiam!

    Dużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, poprzedni sezon był jednak wyjątkowy:)
      Co do tego czy są dla siebie stworzeni to bym polemizowała,tak. Więc idę polemizować z moim wenem i samą sobą. Dziękuję za komentarz, a za wenę oczywiście NIE dziękuję :*

      Usuń
  3. Skopała to.
    Tak bardzo to skopała.
    Męskie ego jest kruche, naprawdę bardzo delikatne. Jeśli facetowi zależy, to wytrzyma trochę więcej, ale niewiele.
    Trzeba na to męskie ego uważać. trzeba dbać, chuchać, dmuchać, a na pewno nie odwracac się na pięcie i nie wychodzić w takiej chwili.
    Zwłaszcza, jeśli wcześniej wyraźnie dało się do zrozumienia, że jest się o co starać.
    Pozdrawiam.
    [pnowakowski]
    [niewyleczalnie]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bardzo, bardzo dziękuję za komentarz bo po jego przeczytaniu w krótkim czasie powstał nowy rozdział :)
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  4. Super rozdział . Chciałabym abyś Ich pogodziła Ale ty chyba szybko tego nie zrobisz . Więc będę czekała cierpliwie . Pozdrawiam. I życzę weny .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mów hop. Bo ja chce ich pogodzić. Tylko nudno by było. Ja nie jestem nie dobra:)
      Dziękuję za komentarz i (nie) dziękuję za wenę:)

      Usuń
  5. Ja wciąż czekam na to aż się pogodzą i że będzie między nimi tak wspaniale jak na początku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź...
      Na początku między nimi to było kiepsko. Ale może czas do tego darcia kotów wrócić? Nudno tu:)

      Usuń
  6. Nie będę oryginalna...
    KIEDY ICH POGODZISZ?
    Ja się normalnie tak stresuje tą sytuacją xd
    Żal mi po prostu Kamila, a Karina jest taka... Niezdecydowana. Myślę że to do niej pasuje.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy do niedawna nie było żal Kariny?
      O! Dokładnie idealne określenie, którego szukałam. Karina niezdecydowana, a Kamil niestabilny emocjonalnie. A do tego nieogarnięta ja:) Co za popaprańcy...
      Dziękuję i również pozdrawiam:)

      Usuń
  7. Przemyślę sobie co dokładnie powinnam napisać i wrócę, pewnie znów z krytyką na pana Stocha.

    Pozdrawiam x

    Ps. Mój Mooorgi <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ejjj... Znowu będziesz po nim jechać?
      Przyznam, że bardziej spodziewałam się słania gromów na panią Miętus ;))

      Usuń
    2. Przespałam się z tą myślą i nie, dziś Stochowi się nie oberwie, wyjątkowo. A panna Miętus też niech się ogarnie! Chyba pora najwyższa, no bo ja nie wiem czego ona w końcu chce. Pogadali by ze sobą, pocałowali na zgodę, zrobili sobie bobaska i się hajteli i byłoby po problemie, i życie było by prostsze, czyż nie ? Także Karina, zimny prysznic i ogar!

      Nie a tak wgl, to chyba nie to chciałam napisać, Morgi w sumie mógłby zawalczyć, a nóż wygra Austriak ? hahaha.

      Pozdrawiam gorąco!

      Czekam na kolejny, i nie naciskam, wiem jak to jest kiedy samemu się nie wie co napisać. :)

      Usuń
    3. Chwała Ci za ostatnie zdanie! <3
      Ciekawa jestem jakie zdanie będziesz miała o Kamilu po kolejnym rozdziale. I komu się oberwie.
      Wiesz, nie do końca wiem czy Thomas mógłby wygrać bo chemia musi być z obydwu stron, a nie jestem pewna czy Karcia czuje do niego aż taką mięte :)
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  8. Niech oni się w końcu dogadają xD Czekam niecierpliwie aż będzie między nimi dobrze! :)
    Świetny rozdział:) Pozdrawiam :*

    Zapraszam na nowy: http://nowezyciepodrugiejstronie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dogadanie się może być trudne. Wpadnę za chwilę z komentarzem, bo wreszcie mam chwilkę! :)

      Usuń
  9. Twoje opowiadanie jest coraz lepsze, a czytam je od początku. I to pod wieloma względami :) Naprawdę, masz talent i myślę, że z czasem będzie Ci się to coraz bardziej udawało :) Tylko nie przestawaj :) Strasznie nie lubię wytykać komuś błędów, ale skoro sama Autorka dała przyzwolenie to sobie pozwolę: "pomiędzy" i "niepoprawne" piszemy łącznie. Tyle wyłapałam, ale, tak jak mówiłam, tych błędów jest coraz mniej i to też ogromny plus ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za opinię i za wskazanie błędów, których nie zauważyłam. Zawsze staram się sprawdzić poprawność ortograficzną kilka razy, ale tym razem było go mniej i akurat nie wyłapałam wszystkiego, no cóż jestem tylko człowiekiem ;)
      Poprawiłam już wskazane wyrazy i powinno być ok. Również pozdrawiam! :)

      Usuń
  10. Ale Ci tu sieknę komentarza. O kurde xD
    Chwała Ci za to, że mi na twitterze odpisałaś, bo pewnie dalej bym nie wiedziała o istnieniu tego opowiadania.
    Ale do rzeczy:
    Dlaczego Karcia jest taka niedostępna dla Kamila, co? Przecież to widać, że ich do siebie ciągnie, Kamil ją kocha, a jej nie jest obojętny, więc co to ma być? Panna Miętus, w moim przekonaniu, powinna przestać tak robić, bo rani nie tylko Kamila, ale i siebie.
    Co do Morgiego, to jak go uwielbiam, tak tu mnie irytuje. Okej, kocha Karcię, spoko, nie zabronię mu, ale skoro wie, że jest na przegranej pozycji, to niech się jej trzyma.
    Kamil to Kamil. Było mu bardzo ciężko po stracie ukochanej żony, ale dobrze, że się pozbierał (chociaż trochę) i zakochał znów. Tylko chyba musi być bardziej stanowczy w tych sprawach, bo Morgi może mu Karinę sprzątnąć sprzed nosa, a myślę, że tego byśmy nie chcieli.
    Co do kreacji reszty skoczków (zwłaszcza Wiewióra i Kota) to Cię za to po prostu uwielbiam! Oni są zajebiści :D
    Hmmm... To chyba tyle z mojej strony na teraz i czekam na kolejny. A spróbuj mnie nie poinformować, to Cię kopnę xD
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No także to jest właśnie moja chwila. Miałam odpisać Ci wczoraj wieczorem (w nocy) tak jak pisałam na twetterze, ale nie dałam rady. :)
      Karcia to jest człowiek skomplikowany i czasami ja sama muszę się zastanowić czy nic nie pokręciłam tak bardzo, że czytelnik jest w stanie ogarnąć o co chodzi. :D Dokładnie Kamil to jest Kamil i w połączeniu z Kariną stanowią taką mieszankę wybuchową, że jeszcze rok temu się tego nie spodziewałam. A stanowczy to on będzie, zwłaszcza w kolejnym rozdziale, który mam nadzieję, że jutro przed konkursem:) Dam Ci jeszcze znać na twetterze.
      Dziękuję bardzo za komentarz no i super, że tak Cię mogłam ucieszyć tym, że Ci odpisałam:)
      Buziole! :D

      Usuń
    2. W takim razie (nie)cierpliwie czekam na kolejny, już nie mogę się doczekać, co tam wymyśliłaś z tym stanowczym Kamilem :D

      Usuń