poniedziałek, 19 stycznia 2015

XXVII



Zakopane....

I nadszedł ten długo wyczekiwany dziewiętnasty marca. Na wjeździe do domu Kotów stało masę toreb. I mniejszych ,i większych, dopiętych i niedopiętych bo się dopiąć nie udało.

-Cyśka, a teraz podaj mi tą czarną na kółkach. - nawigował panią Hulową główny dowodzący Kuba Kot.

-Kubuś lepiej tą, bo tutaj jest bigos i ona musi stać na stojąco.

-Do cholery Cyśka, jak mówię, że tą to masz mi dać tą.

-Okok. Nie unoś się tak.

Zapewne Marcelina nie chciała psuć całej atmosfery, która przed Planicą była niesamowita i magiczna.

-Wszystko! - dziewczyna Dawida aż klasnęła w dłonie spoglądając na załadowanego busa.

-A to dacie radę wcisnąć ? Kubuś, to dała mamunia. - podkreśliła Dominika Sobczyk. Chłopak westchnął. No ale jak od mamuni to co poradzisz ?

-Dziewczynki, chodźcie jakąś kawusie Wam  i dopiero pojedziecie. -  krzyknęła z ganku pani Małgorzata.

-A ja to już nie. - zaśmiał się Kuba udając obrażonego.

-Oj synusiu mój kochany! Ty to się nawet pytać nie musisz. Twoja rozpuszczalna z mleczkiem i trzema łyżeczkami cukru stoi na stole w kuchni. - uśmiechnęła się.

Karina właśnie wchodziła do domu, w którym jeszcze dwa lata temu bywała codziennie. Zatrzymał ją jednak uporczywie dzwoniący telefon... Mamunia





ONA

Miało być fajnie. Miałam pojechać do Planicy i przyglądać się z bliska jego radości z powodu zdobycia Kryształowej Kuli. Mam kochanego brata, wiecie? Musiała się ta pierdolona łamaga połamać akurat dziewiętnastego marca, w dzień wyjazdu do Słowenii. Smutna weszłam do domu państwa Kotów gdzie dziewczyny piły ostatnią kawę a Kuba wżerał batona.
- Nie jadę z Wami. - parsknęłam ironicznie. - Grzesiek się połamał, muszę jechać do Nowego Targu do szpitala...
- A nie mogłabyś jakoś dojechać ? - zapyta z troską Justyna Żyła.
- Ja się autem sama jechać nie odważę. Krzysiek jest już w Planicy, Grzesiek nie pojedzie...
- Mam znajomą na lotnisku, z tym, że we Wrocławiu. Załatwię ci jakoś bilety i do nas dolecisz ?
-Tak! Tak! Jezu Dominika genialna jesteś! Dolecisz Karina, no nie ? Załatwię ci Skrobota to przyjedzie po Ciebie na lotnisko.


Planica...


              Tymczasem w słonecznej Planicy Latający Cyrk rozkręcał się w najlepsze, rozpoczynając ostatni weekend białego szaleństwa - przepełniony przeróżnymi emocjami i oczekiwaniem na ostatnie w tym sezonie sportowe sukcesy, imprezami do rana – jak przystało na ostatni przystanek sezonu - oraz szumiącymi wokoło plotkami - i nieważne co mówili na głos, prawda była taka, że kochali to życie. Razem ze szczęściem, które serwowało, ale też ranami, które zadawało nieraz. A niektórzy ran w tym sezonie doświadczyli wielu. Chociaż niektórym by się wydało, że są najbardziej szczęśliwi ze wszystkich. Tylko zwycięstwa i sukcesy sportowe nie obiecują szczęścia w życiu prywatnym …

ON


Było już grupo po północy, kiedy usłyszeliśmy  klakson jakiegoś auta.

No tak Polska przyjechała, trzeba na klaksonach...

Janek natychmiast podniósł się z miejsca by sprawdzić czy to aby nie dziewczyny. Oni czekali tak niecierpliwie na swoje żony, dziewczyny, narzeczone... A ja? Nie miałem za kim. Niby Amelia – moja siostra miała przyjechać, ale ona tylko po to by dzielnie kibicować swojemu ukochanemu Niemcowi.
Długo rozmyślałem jednak czy przyjedzie ona... Czy zdecyduje się na tą całą magiczną Planicę – jak zwał tak zwał. Moje ostatnie nadzieje rozwiali koledzy wymieniając po kolei wychodzące z busa dziewczyny.

-Marta, Agata, Dominika, Marcysia – na dźwięk imienia żony, Stefek natychmiast pojawił się przy oknie. - Justyna, Janka, Angela, Aśka, no i pan szanowny kierowca. - dodał Hula i wyszli pospiesznie do holu trzaskając drzwiami. Na całym hotelu było słychać głośne przyjechali, przyjechali. Leżałem sam w pokoju już chyba z półgodziny. Wypadałoby iść się przywitać, czy coś.
No i upewnić się czy jednak na pewno nie przyjechała...

-O Kamil – pierwsza zauważyła mnie Marcelina. Jak zawsze pogodna i uśmiechnięta.

-Nie smuć się tak. - szepnęła  kiedy się witaliśmy. Przywitałem się z resztą dziewczyn, przybił piątkę Kubie. Brakowało tylko Kariny...

-Dziewczyny! Pokoje! - wydarła się Janka wymachując kluczami.

-No to tak: Ja, Dominika, Marta i ....  no i to było na tyle – zawahała się Cyśka. 

-A w drugim ja, Angelika, Asia i Justyna. - rozrządziła Janka

-A ja radzę się wam rozejść do pokojów  chłopaki! - wtrącił trener.

-Ale Łukasz, jeszcze Agata nie ma pokoju.

-O to już się Justynko nie musisz martwić. U mnie się wolne miejsce znajdzie. - Kruczek przytulił żonę, zabrał jej walizkę i poszli do pokoju.

-Ale jaka to polityka, że se trener ma pokoja z żonką a my to nie ? - protestował jeszcze Pieter.

-Bo widzisz Piotrek co wolno wojewodzie to nie tobie ...

-Smrodzie – dokończył skoczek.

-Spać!

Chłopaki zabrali torby z jedzeniem i zanieśli je do kantorka a reszta pomagała dziewczyną z walizkami. Ja wziąłem  jedną z walizek Marcysi i szliśmy do windy.

-Co ty Kamiś taki smutny ? - uśmiechnęła się, pomimo że była po długiej i męczącej podróży a zegar wskazywał drugą w nocy.

-Zmęczony po prostu.

ONA

Z lotniska miał odebrać mnie Kacper. Marcelina dogadała z nim wszystko  po za tym, że ma trzymać język za zębami. Dzisiaj przy śniadaniu prawie wszystko wygadał. Prawie bo nie powiedział kogo miałby odebrać.
Miło było postawić nogi na Słoweńskiej ziemi po raz drugi. Bo w Planicy byłam już kilka lat temu w charakterze dziewczyny Maćka. Wspominam to średnio dobrze, bo mieliśmy taką spinę, że sama wróciłam do Polski. Pewnie dlatego nie widziałam podium Stocha i Małysza. Tak, to był chyba 2011 rok.
Wodziłam wzrokiem po wszystkich turystach i poszukiwałam Kacpra. Po chwili go zauważyłam. Siedział na kanapie z żółtą torbą i gadał z kimś przez telefon. Błąd! On się z kimś poważnie kłócił. Podeszłam do niego. On machnął dłonią, cmoknął mnie w policzek i dalej nawijał.

- Z nimi to trzy światy. Naprawdę. Cześć Karuś. Co tam u Ciebie ? Turbulencje były ?

-Boże Skrobot! Masz coś dla mnie ? – zapytałam i wymownie spojrzałam na żółtą siatkę.

-Tak Cyśka coś dała. Trzymaj.

- Dziękuję. To ja się lecę przebrać do łazienki a ty pilnuj mi torby i masz jeszcze telefon. – uśmiechnęłam się i zniknęłam w tłumie.

ON

Cholerny Skrobot! Cholerna Planica! Cholerny ja!

Dzisiaj miałem jakieś nerwowe apogeum. Presja ze strony mediów i kibiców nasilała się coraz bardziej. Zwłaszcza, że dzisiaj spokojnie mogłem zapewnić sobie Kryształową Kulę i nie spocząć na laurach przez najbliższy czas. Ale może ja tego wcale nie chciałem ? Chciałem, teraz najlepiej zaszyć się gdzieś w górach i nie myśleć. Nie żyć wspomnieniami. Marzę żebyś tu była… No marzę, bo czemu nie ? Kto mi zabroni marzyć. A najgorsze jest to, że to marzenie się nie spełni.

„Jak mam Cię jeszcze przepraszać, co? Dlaczego nie przyjechałaś do Planicy? Chciałbym z Tobą nareszcie pogadać. Za długo każesz na siebie czekać. Karina! Czy ty nie rozumiesz, że tęsknie...?”

Nie miałem zbyt wiele do stracenia by wysłać tą wiadomość. Pewnie i tak ją zignoruje, tak jak tysiąc poprzednich.

Kocham ją ? Nie wiem, nie potrafię się określić. Nie no, to brawo dla mnie. Najpierw dużo mówię, a później ?

Czy ja mogę już jechać do domu i schować się pod łóżko! Z dala od tego całego zgiełku.

ONA

Boże, gdzie te dzieci się wychowywały i czemu Skrobot patrzy na ekran mojego telefonu i się szczerzy jak dureń ?
Bo jest durniem ?
No w sumie…

- Skrobot, kochanie moje najlepsze, co jest takiego fajnego w moim telefonie? – Skrobot patrzy na mnie ciągle uśmiechnięty i czyta na głos.

„Jak mam Cię jeszcze przepraszać, co? Dlaczego nie przyjechałaś do Planicy? Chciałbym z Tobą nareszcie pogadać. Za długo każesz na siebie czekać. Karina! Czy ty nie rozumiesz, że tęsknie...?”

Zabije, zajebie! No!!!
Tylko kogo? Kamila czy Kacpra ?
Obu!

-A tak żeśmy kiedyś obstawiali z Roszpunką czy między wami coś ten teges… - śmieje się serwisman.

-Nic między nami nie jest ok.? A nawet jeśli by  coś kiedyś… To… To… To, to jest nasza sprawa. – fuknęłam

-Ale Karcia, no! Bez nerwów.


Byłam pod skocznią w Planicy. Stałam tam tak po prostu i wpatrywałam się w skoczków, których znałam ja i oni znali mnie.
 Dawidowi i Jankowi  nie poszło. Nie udało się dojść do II serii. Oznaczało to, że za chwilę pojawią się obok nas.
 Z łagodnym uśmiechem spoglądałam na Janek, który z wielkim entuzjazmem obracał mnie wokół własnej osi. Krzyczałam, piszczałam, groziłam, prosiłam, ale nawet to nie zmusiło Go do postawienia mnie na ziemi. Tak samo zrobił Dawid a później reszta chłopaków.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tutaj jesteś. Może w końcu Kamil dzięki Tobie odżyje… - rzucił mi szeptem Janek. Wiedziałam,  że on jako jedyny z chłopaków jest świetnie o wszystkim po informowany.
-Nie wiem czy moja obecność czasami nie pogorszy wszystkiego-wyszeptałam, odwracając swoje spojrzenie. Morgenstern…
         Thomas stał pod domkiem austriackich skoczków z małą dziewczynką na rękach. Lily… Urosła. Nie mogłam odmówić sobie przyjemności przywitania się z Austriakami. I z Morgim. Na samym początku doszukiwałam się winy z jego strony, ale to była totalna głupota. Przecież on nic przede mną nie ukrywał. Powiedział mi wszystko w szpitalu… Winni byliśmy tylko my. Albo on… Spieprzyliśmy sprawę oboje. I ja i Kamil.
- Nie żałujesz, że nie jesteś na górze ? – szepnęłam prosto do ucha blondyna.
-Karina! Co ty tutaj… - odwrócił się z uśmiechem na twarzy i już po chwili poczułam jak odrywam się od ziemi i wiruje w jego ramionach. – Nawet nie wiesz jak się cieszę. Wychorowałaś się już ? Jasiek mówił, że masz … miałaś anemię? Ale to nie jest jedyny powód dla którego przystopowałaś, prawda?
-Thomas… proszę cię, nie teraz. Jak się masz malutka ? – wzięłam małą Morgensternkę na ręce i dokładnie się jej przyjrzałam. Skóra zdarta z ojca…
-Ale z Ciebie ślicznotka – zakręciłam ją wokół jej własnej osi. –Zrobię wam kiedyś sesje. Ale niekoniecznie na skoczni. – puściłam jej ojcu oko.
-Przyjedziesz ? Do Austrii?
-Odwiedzić Was ? Jasne.
-Karcia, powinnaś się zbierać do swoich. Twój mistrz…
-On nie jest mój Thomas – zaśmiałam się. Mój… Może kiedyś… Nie, nie… Tego byłoby zbyt wiele.

Jest pięknie! Mimo tego,  że cały konkurs zakończył na czwartej pozycji,
zapewnił sobie odbiór Kryształowej Kuli w niedzielę. Ta chwila zbliżała się coraz bliżej, stanę z nim w oko w oko po ponad miesiącu. Nie wiem jak zareaguje… I to jest najgorsze!
Kolejka do mistrza była długa. Cały sztab szkoleniowy, dziewczyny i żony chłopaków i na samiusieńkim końcu ja. Ustawiona za Grześkiem Sobczykiem cierpliwie czekałam na swoją kolej… Wszystko dłużyło się niemiłosiernie długo! Serce mi prawie wyskoczyło kiedy Kamil Stoch stanął przede mną. Wpatrywałam się w niego przez pięć sekund. Ani mrugnięcia okiem, ani poruszenia brwią. Byłam zdezorientowana gdy poczułam jak wtula mnie w swoje ciało i kręci mną wokół własnej osi. Uśmiechnęłam się łagodnie, szepcząc ciche gratuluję.

ON

Kiedy ją ujrzałem… Kiedy ją zobaczyłem…. Po prostu tam stała i wpatrywała się we mnie tępym wzrokiem.
Raz się żyje…
Przytuliłem ją ryzykując prawie życiem. Ale nie odrzuciła mnie. Mało tego! Pogratulowała mi. Przymknąłem powieki, starając się oddać tej chwili. Łapczywie pochłaniałem jej zapach. Bliskość, z której tak brutalnie zostałem okradziony. Znów poczułem to ciepło na sercu. Iskrę nadziei, że nie wszystko jeszcze stracone.
- Idź się ogarnąć. Media czekają. – szepnęła. Faktycznie kolejka paparazzi nie skracała się. Wręcz robiła się coraz dłuższa i dłuższa. W środku naszego domku nie panował już taki bałagan, jaki zostawiłem idąc na górę. Jak na te warunki, było pedantycznie czysto. Tylko czemu jak one się wezmą za sprzątanie w naszej szatni to nic nie można znaleźć! Zimno jest, a ja sobie paraduje po naszym domku do połowy rozebrany i szukam jak głupi mojej torby.
- Kurwa mać… - syknąłem trącając narty Dawida, które obiły mi bark.
- Ehh… To ja nie będę przeszkadzała... – szepcze zdezorientowana Karina. Dopiero teraz powstała między nami jakaś dziwna bariera. Bariera, którą nie będzie łatwo mi  przeskoczyć. Bariera, której nie było kiedy składała mi gratulacje.
-Karina… Poczekaj. – jest blada. I zmęczona. Ma lekko podkrążone oczy, ale i tak wygląda pięknie. – Chciałbym z tobą porozmawiać. – mówię a ona spuszcza wzrok. No do cholery, czy ta podłoga jest bardziej interesująca niż ja !?
- A mamy o czym, panie Stoch ?


*** 

Zakopane... Wspaniałe wspomnienia, ogromna ilość fotek, których jeszcze nie zgrałam, kilka kartek z autografami i magia. Istna magia! Będąc w Wiśle latem myślałam, że tam jest tak... niesamowicie. Jednak po raz pierwszy być na skokach zimą i to jeszcze w polskiej stolicy nart... Nie do opisania. Każdemu kto będzie się zastanawiał czy jechać w przyszłym roku (czy nawet w tym do Wisły latem) serdecznie polecam! ;) 
Ostatnio dostałam od kogoś pytanie kiedy pojawi się kolejny rozdział. Nic w tej kwestii się nie zmieniło od początku prowadzenia tego bloga. Tak jak napisałam w opisie bloga nie stawiam sobie reguły częstotliwości dodawania postów :) Czasami mogą to być dwa lub trzy dni, czasem tydzień a czasami nawet miesiąc bo i takie przerwy się zdarzały. 
No, to to byłoby na tyle w kwestii organizacyjnej ;)  





27 komentarzy:

  1. Ryzykował życiem, pozwalając sobie na przytulenie Kariny i udało się. Pewnie dlatego postanowił zaryzykować po raz drugi -tymczasem rozmową. I kto wie, czy to nie jest nawet większe ryzyko niż wcześniej.
    Przytulić się dała, ale z rozmową może nie pójść tak łatwo.
    Pozdrawiam.
    [pnowakowski]
    [niewyleczalnie]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj będzie(my) miała ciężki orzech do zgryzienia :) Dziękuję za komentarz! Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ojej nareszcie ją zobaczył <3 Dobrze, że jednak przyjechała do Planicy i dobrze, że on zaryzykował przytulając ją. Mam nadzieję, że porozmawiają i wszystko sobie wyjaśnią <3

    Jak zawsze cudowny rozdział<3

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są dwa wybuchowe charaktery, więc z tym wyjaśnianiem i rozmową może nie pójść tak łatwo. Również pozdrawiam! :D

      Usuń
  3. Cudowny :)
    Piszesz świetnie <3
    Z niecierpliwością czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super . Tylko. czemu kończysz w takim momencie . ;) . Ale rozdział jak zawsze super . :) Fajnie że się zobaczyli . Czekam na następny rozdział . :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki trik psychologiczny. Kiedy jest skończone w jakimś kluczowym momencie, ale nie wszystko jest wyjaśnione to czytelnik z niecierpliwością czeka na kolejny i jest większe prawdopodobieństwo, że wróci do danego opowiadania. ;)
      Dziękuję za komentarz! ^^

      Usuń
  5. No kochana ja już liczyłam na ich rozmowę i że wszystko się ułoży, ale jak widzę z Tobą nie ma tak łatwo i każesz mi czekać do kolejnego rozdziału... Wytrzymam, wytrzymam, ale może coś od ciebie wyciągnę na priv, na to liczę! A, scena z przytuleniem taka słodka :3

    P.S. Nie wiem czy widziałaś, nowy rozdział i u mnie :) Wyjątkowy, bo to już równiutki rok tego opowiadania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież Ci pisałam, że mam straszny problem z Tą rozmową. Ale chcę ogarnąć się z tym rozdziałem do 7 lutego. Bo to będzie ważna data :) Jak wchodziłam na bloggera to mi się wyświetlił. Zaraz przeczytam:)

      Usuń
  6. Magiczna Planica, magiczne Zakopane... :)
    Ehh, ja dalej jestem zdania że powinni się jak najszybciej pogodzić! Tak, to będzie mocne, na to czekam i czekać będę ;))
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszędzie magia! U mnie i mojego wena istna walka czy jednak powinni się pogodzić czy nie ;)) Również pozdrawiam ;*

      Usuń
  7. Kiedy next? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko napisałam powyżej! Nie wiem jeszcze, dopiero co ten opublikowałam. Tego typu pytania proszę kierować na maila lub do spamu!!! Adres kontaktowy; magie.rose90@gmail.com

      Usuń
  8. Jak zwykle super czekam na następny pozdrawiam cysia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie męcz ich już tak. Kamil i tak się nacierpiał. Czekam na następny rozdział :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ryzykował życiem i dobrze ,że zaryzykował.
    No weeeeź już ich tak nie męcz.
    No proooszę.
    Jestem straszna maruda ,więc będę Cj marudzić przez cały komentarz.
    A ten Skrobot to własnego telefonu nie ma?!
    Ale jestem bardzo zadowolona z tego ,że przeczytał ,bo tak ma być!
    I Kruczek wygrał cały rozdział!
    Nie ma bata nikt inny tylko on ,w sumie to Skrobot nie wiele gorszy...ale jednak.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny.
    P.S. Przepraszam ,że wcześniej nie komentowałam ,ale to mi się nie chciało (jestem baaardzo leniwa) ,to przeczytałam rozdział jak był już następny ,to zgubiłam link.
    Pozdrawiam GosiaczeK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się że odnalazłaś link. I dzięki za komentarz :) Również pozdrawiam!

      Usuń
  11. Oni muszą się pogodzić ;o Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. A tym czasem zapraszam do mnie. ;) senopotedze.blogspot.com Dopiero zaczynam. Potrzebuję trochę wspracia ;p W opowiadaniu pojawi się też Kamil i Austriacy. Zapraszam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i za zaproszenie. Wpadnę ;)

      Usuń
  12. Cudowny! Świetny styl pisania x Czekam na następny!

    Opowiadanie o Team Norge, zapraszam serdecznie: http://norwegian-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Luśka masz na email'a wiadomość ode mnie, ponieważ jakoś nie mogłam tego tutaj wrzucić! Mam nadzieję, że tam możemy prywatnie uciąć pogawędki! ;)

    Pozdrawiam i weny!
    M.

    http://ona-to-on.blogspot.com/
    http://dwa-swiaty-jedna-milosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale ze mnie gapa! Przeglądałam sobie różne opowiadania i natrafiłam na Twoje. Ładny szablon, ładna nazwa, wszystko fajnie, no to sobie wejdę i poczytam. Ale potem zobaczyłam, jak już się rozkręciłaś z tą historią, a ja przychodzę do Ciebie dopiero w tym momencie. Myślę, że mi to wybaczysz, ponieważ teraz już na 100% tu zostanę.
    Bardzo ładnie piszesz, nie zauważyłam żadnych błędów, co już mi się podoba. Wszystko ładnie rozporządzone, kompozycja również w należytym porządku. Rzadko się zdarza natrafić na taki poukładany blog. Nie mogę Ci dać żadnych rad, bo wszystko jest bardzo dobre.
    Bohaterowie już przypadli mi do gustu. Uwielbiam Demi i cieszę się, że wybrałaś ją jako główną bohaterkę. A Kamil? Jeszcze lepiej! Mój ulubiony sportowiec!

    Zapraszam do siebie w wolnej chwili. Dopiero zaczynam i liczę, że ty również zagłębisz się w tej historii :) http://never-look-back-opowiadanie.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę weny Kochana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się jednak, że udało Ci się dotrzeć.
      Pozwól, że Cię sprostuje bo nie wiem czy myślimy tak samo :) Demi nie jest główną bohaterką tylko wciela się w postać Kariny - postaci czysto fikcyjnej. Nie piszę jeszcze idealnie, sama dostrzegam błędy, ale porównując początek bloga z ostatnimi rozdziałami wydaje mi się że jest całkiem ok.
      Dziękuję za szeroką opinię! :)

      Usuń