Tych, którzy jeszcze nie przeczytali I części, która pojawiła się wczoraj serdecznie zapraszam
***
Turniej Czterech Skoczni
Innsbruck/ Bischorfshofen
Od zawsze sądziłam że Austria jest piękna. Te wszystkie wzniesienia, góry, kompleks skoczni to istny raj dla fotografa. Siedząc wieczorem w hotelu wspominałam sesje, którą w październiku wykonywałam austriackim skoczkom do kartek na sezon. Wszystko byłby pięknie gdyby nie walenie pukanie do drzwi.
Wyposażony w dres, buty do biegania i ciepłą kurtkę Kamil stał pod moimi drzwiami. Od czasu kiedy się pogodziliśmy ten chłopak stał się tak absorbujący, że przeklinam go w duchu!
-Ubieraj się! - rozkazał
-Co ?
-No jak to co?! Idziemy biegać... - stwierdził jakby była to rzecz oczywista. A raczej taka nie była....
-Ja nie biegam. Człowieku ja sobie płuca wypluje przy tobie....
-Nie wyplujesz!!! Przecież biegasz z aparatem szybciej od nas a ty mówisz że 13 kilometrów w jedną stronę pod góreczkę nie dasz rady przebiec... - śmieje się.
-Cooo? Trzynaście plus trzynaście to jest dwadzieścia sześć. I ty liczysz, że ja to przebiegnę ? - kiwnął głową - To się puknij w czoło.
- Oj jak nie przebiegniesz to cię poniosę. Będę miał trening z obciążeniem.
-Hahhaha bardzo śmieszne.
-No co, przecież i tak muszę robić trening z obciążeniem.
-Czyli chcesz powiedzieć, że będę twoim obciążnikiem ? - zapytałam zaplatając ręce na klatce piersiowej.
-Mhm.
-A kłócić się chcesz? Co ?
-Z Tobą ? Karciu drogaa, a po co to komu ? - zapytał zamykając mnie między ramionami i wgapiając się we mnie i śmiejąc się perliście. Myślę że jedno leciuteńkie uderzenie w brzuch mu nie zaszkodzi, a mnie uwolni.
-Ałaaa! - pisnął
-Wyjdź. - krzyknęłam, kiedy on spojrzał na mnie zdezorientowany. - No jak mamy iść biegać to się chyba muszę przebrać.
-Ahaa ok.
Biegniemy już chyba ze 100 kilometrów. Każde z słuchawkami na uszach i ze swoimi myślami. Nie wiem jak on, ale ja myślałam jak on może być tak głupi proponując mi bieganie, a jaka ja muszę być durna biegnąc z nim. Padam na twarz, nie mogę złapać tchu a on sobie biegnie zadowolony! Dodam mu na facebooka zdjęcie jak śpi! Bo tak owe dzięki Jasiowi posiadam.
-Kaaaaaaaaaaaamil! No cholera, no! Nie mogę już. - sapię.
-Oj nie sap jak lokomotywa!!! Dasz radę!
-No nie dam rady! Odpocznijmy! - błagam, ale to nic nie daje.
-Karina, ja jak wpadnę w trans to nie mogę odpoczywać!
-To po co mnie do cholery zabierałeś!? - w moich oczach kręcą się łzy. Ale to z wycieńczenia. Kamil wzdycha głośno nachyla się przede mną.
-Wskakuj!
-No ty chyba sobie jaja robisz, biegnij ja odpocznę i wrócę do hotelu.
-Nie wrócisz sama, po nocy. Wskakuj. JUŻ - krzyknął twardo. Ja nawet nie skinęłam palcem.
-Dobra sama tego chciałaś! - przełożył mnie sobie przez ramię i sobie spokojnie biegnie i jeszcze mówi, że nici z treningu z obciążeniem bo za lekka jestem. Moje krzyczenie by postawił mnie na ziemi, walenie w jego plecy... NIC... Totalny brak reakcji!
-Dobra to wskakuj na plecy. - jak miło jest poczuć grunt pod nogami. To ja już chyba wolę te plecy. Wygodniej...
-Masz cholernie wygodne plecy. - mówię na co Stoch parska śmiechem. - No i z czego się śmiejesz!?
-Bo jeszcze nikt mi nie mówił, że mam wygodne plecy.
Aha no to jestem jedyna w swoim rodzaju i się troszeczkę wygłupiłam. Niech on mnie jak najszybciej doniesie do tego hotelu!
Pod hotelem prawie do pobiłam. Miał mnie odstawić pod hotel a nie do samego pokoju... No na szczęście odstawił mnie pod windą. Wracamy śmiejąc się i przepychając... Czasami mam wrażenie, że z niego taki dzieciak chociaż dwadzieścia sześć wiosen na karku... Pod moimi drzwiami zauważam Thomasa z jakąś małą słodką blondyneczką. Patrzę zaskoczona. Żegnam się z Kamilem, który ma pokój wcześniej i dochodzę do moich gości.
-O już jesteś. Próbowałem się do Ciebie dodzwonić. - mówi, a ja wyciągam z kieszeni komórkę.
-A no tak, rozładowana. Co cię do mnie sprowadza.
-A no tylko pogadać chciałem i przedstawić Ci moją córeczkę.
Że co kurwa !?! Morgenstern ma córkę! On ma małą słodką córeczkę, która na dodatek jest do niego podobna jakby była z niego zdarta. Thomas jest ojcem! I to od dwóch lat. A gdzie jest do cholery matka !?! Byłam kompletnie zaskoczona. Tyle pytań mi się nasuwało.... Jejku! On ma córcie...
-No to zapraszam. - otwieram drzwi i przepuszczam ich do środka.
-A więc Lily poznaj ciocie Karinę
-Karina poznaj Lily. - wyciągnęłam w stronę małej Morgensternki rękę w celu przywitania się czy czegoś, jednak mała wtuliła się w ojca. No trudno, pewnie dzieciak za dużo ludzi dziś poznał.
-O czym chciałeś pogadać? - zapytałam.
-Czy nie zrobiłabyś mi i Lily małej sesji zdjęciowej ? Gdzieś w górach i na skoczni ?
- Skarbie, zobacz ja tutaj mam takie fajne kolorowe kosteczki i zwierzaczki, pobawisz się chwilkę nimi a ja porozmawiam z tatą. - Mała niechętnie się zgodziła, ale puściła ojca, bawiąc się moimi pendrivami.
-Do cholery zwariowałeś!?! Chcesz ją brać na skocznie? Jeszcze mi powiedz, że na górę. ? - krzyczę. Ale on mi zamyka usta pocałunkiem, którego się w ogóle nie spodziewałam.
-Nie chodziło o jakąś sesje... Tylko chciałem Ci coś powiedzieć, ale stchórzyłem już w Titisse... Wtedy w szpitalu... - powiedział lekkim i ciepłym głosem. Stałam oniemiała i przyglądałam się jak zabiera Lily, a mała moje pendrivy i wychodzą... Tak po prostu. I co ja mam o tym wszystkim myśleć ?
***
Żebyście wczoraj nie miały za dużo. I pogodzenie się Kamila z Kariną i Morgi to podzieliłam na dwie części. Dziś, tak jak obiecałam dodaje drugą i kończymy TCS :) Buziaczki ;*