wtorek, 11 listopada 2014

XXII - cz. pierwsza.


Sochi. 

    Igrzyska Olimpijskie. Takie dwa krótkie słowa a tyle z tym nadziei, presji i kasy. No bo przecież Ruskie się musieli pochwalić a to, że gdzieś się podwójne kible trafiły to już szczegół. Ja na przykład mam bardzo ładny pokoik i nie narzekam. Jak na dwa tygodnie to spoko.


    Zabrałam chłopaków pod koła olimpijskie. Bo moja księżniczka nadal obrażona puściła hasło, że ma mało zdjęć na Facebooku. Oczywiście obraza majestatu Jana Księżniczki Ziobry trwa w najlepsze. Ohh jakie to miłe. Ale jego narzeczona od zawsze powtarzała, żeby sobie kupił lepszy telefon. Stać go. Taki z aparatem z przodu. Będzie mógł mieć pierdylion zdjęć, selfie z dzieckiem i z psem. Ale lepiej się na biedną Karinkę obrazić. Spoglądam przez obiektyw a na niebieskim kole wisi sobie Piotruś i krzyczy, że chce zdjęcie. Później Kruczek krzyczy, że za kilka dni konkurs a on chce się połamać. Mam nadzieję, że jakoś dotrwam do Planicy...

Niedziela, 9 lutego 2014

   Pod skocznią zebrały się tłumy. I to tylko po to by zobaczyć pięćdziesięciu mężczyzn skaczących na dwóch deskach. Nie no oczywiście wtedy nie byłam tak sceptycznie do tego nastawiona. Moje podejście już się zmieniło.

Rano wpadła do mnie moja księżniczka razem z Dawidem pytając czy nie mam aby jakiś leków przeciwbólowych. Z nieznanych mi powodów wszyscy byli jacyś podirytowani. No konkurs konkursem, ale przecież nie będziemy sobie skakali do gardeł. Na szczęście Marcelina Hula, która jest w Polsce poinformowała mnie jaka jest przyczyna tej atmosfery. Bo przecież kto by to umiał wytłumaczyć. Zapukałam do pokoju numer dwieście pięćdziesiąt siedem. Kamil leżał w łóżku z poduszką na głowie. Obok stała pusta szklanka po herbacie. Wzięłam ją, wrzuciłam do niej torebkę z expresówką i wstawiłam wodę. Rosyjskie czajniki chodzą tak głośno, że obudziły chłopaka.

- O Karina. Co tam ? Jak samopoczucie ? - uśmiechnął się, ale tak nerwowo.

-To chyba ja powinnam o to zapytać. Jak się czujesz.

-Głowa mnie trochę boli, ale już jest lepiej.

-Wystartujesz ? - pytam zalewając herbatę wodą.

-No tak, przecież nie mogę ich wszystkich zawieść,  trenera, chłopaków, rodziców, Ewki... Ciebie.  -  musiał dostrzec moje zmieszanie ponieważ uśmiechnął się i złapał moją dłoń. - Będziesz trzymać kciuki? - jedno kiwnięcie głową i już uśmiech na twarzy obydwojga z nas. Będzie medal, oj będzie.


-Lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, Mistrz Świata z 2013 roku na skoczni dużej. Wielka nasza polska nadzieja. Kamil Stoch. I ruszył. LEEEEEEEEEEEEEEEEEECI i jeeeest! Dziewięciometrowa przewaga nad Japończykiem. - słysząc słowa spikera w naszym sztabie zapanowała radość. Łukasz i Grzesiek przyjmowali gratulacje od Niemców, Norwegów i Japończyków. Złoto jest tak blisko.


*
Czuł presje. Ogromną presje. Ale wiedział ile osób go wspiera. Wszyscy Polacy, rodzina, znajomi, zmarła żona też jest gdzieś blisko. No i ona. Przecież obiecała, że będzie trzymać kciuki. No to lecimy po to złoto! 



Jest! Mamy tooooooooooooooooooooooo! Tego już nikt mu nie zabierze. Mistrz olimpijski Kamil Stoch. W owym momencie paradował na barkach Maćka i Jaśka. A my u góry szaleliśmy ze szczęścia. Kruczka duma rozpierała. Przecież niecodziennie jego podopieczny zostaje najlepszym skoczkiem na świecie.

Teraz nadszedł czas świętowania.


***


Odetchnęli świeżym górskim powietrzem. Kierowali się ku wyjściu z kompleksu skoczni. Szli przed siebie. Tak po prostu. Ulice Krasnej Polany – o ile można było to nazwać ulicą – były puste. Kilka osób które jednak tą późną porą przechadzało się po zaśnieżonych ścieżkach przyglądało się im ze zdziwieniem. Pewnie rozpoznawali w nich dzisiejszego mistrza olimpijskiego. Może mieli i ochotę podejść, poprosić o autograf, zamienić kilka słów, ale widząc przy jego boku uroczą brunetkę zrezygnowali z tego pomysłu. Wyglądali niczym para na pierwszej randce. Młodzi, piękni, uśmiechnięci…

-Dziękuję – szepnął przerywając ciszę.

-Za co ?  - zdziwiona Karina  obserwowała chłopaka wśród ulicznych świateł.

-Za to trzymanie kciuków. Wiesz, dawno już nie skakałem na takim luzie. -  parsknęłam śmiechem.

-Trzeba było iść do Janka na jakieś korki „ze skakania na luzie” – śmiała się jeszcze przez jakąś chwilkę, ale zauważywszy jak Kamil ją obserwował słodko się speszyła. Zadrżała.

-Ej zimno Ci! – stwierdził uśmiechając się figlarnie.

-Nie.

Teraz wszystko między tą dwójką wyglądało inaczej. Przełomem był chyba Turniej Czterech Skoczni –  w jakimś stopniu spadek formy, jakaś pustka otaczająca chłopaka i cała przegadana noc z kubkiem gorącej czekolady. Później zadedykowane podium w Wiśle za postawienie na nogi.  Tak bardzo jednak bała się  konkursów w Willingen – urodziny Ewy, dedykowane zwycięstwo i modlenie się żeby tylko mu nic nie odbiło.

-Oj no już nie kłam że ci nie jest zimno! – ściągnął swoją czapkę z kilkoma naklejkami sponsorów i założył na głowę dziewczyny. –A gdzie pani swoją czapkę zgubiła ?


-Zostawiłam w domku – spojrzał na nią z politowaniem i objął ramieniem. Wkurzało ją to że nie mogła swobodnie  wyrwać się z tego miśkowego uścisku. Przystała udając nagły atak kolki. Wykorzystała moment nachylenia i rzuciła śnieżką prosto w twarz szatyna. Uciekła! Zwiała! Tak po prostu go zostawiła! Goniąc dziewczynę poślizgnął się na zlodowaciałym chodniku. Zaśmiała się pod nosem i ruszyła na pomoc złotemu medaliście. Pociągnął ją tak że wylądowała na nim. Zanosili się śmiechem. Kiedy już wstali Stoch odwrócił sobie dziewczynę przodem nie wypuszczając  jej ze swych objęć. Nachylił się nad nią wpatrując się w swój własny cel – usta – i pocałował ją. Pragnęła uczynić ten wieczór jeszcze piękniejszym. I widziała w jego oczach że chcą tego samego. Wplotła swoje dłonie w jego włosy nie pozwalając mu odejść. Kolejny łapczywy pocałunek, kolejny uśmiech i kolejne spojrzenie. Wyszeptał cichutkie, ledwo dosłyszalne dziękuję i pociągnęła go w kierunku wioski. Teraz razem cieszyli się chwilą… 


******************
Do tego brnęłam od początku:) I chyba mi się udało. Druga część tego partu pisana z perspektywy osoby trzeciej ponieważ tak to lepiej wyglądało stylistycznie. I niech tak zostanie. 
Dzisiaj dodaję tylko pierwszą część tego rozdziału bo stwierdziłam, że jak na jeden to byłoby to za dużo. W sobotę zapraszam na część drugą! 
Buziaki! :*

Ps. Jestem również tutaj: 





8 komentarzy:

  1. Wow.
    Co w tej Rosji się dzieje. I jak tu nie uważać, że Rosja to stan umysłu? ;) Nie dziwię się jej, że bała się tego Willingen, po tym co Stoch odstawiał wcześniej to nie wiadomo, czego się po nim spodziewać. Ale Karcia i Kamil są tacy słodcy <3
    Pozdrawiam ;)
    Ps mam Twojego bloga w obserwowanych, więc nie musisz już informować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej, dzięki za informacje. Taak słodcy, bardzo! Lubię to Sochi :)

      Usuń
  2. Co tam się dzieje xd
    Czekałam na ten moment, jak chyba większość z nas. Zwycięstwo kednak mobilizuje do działania, zazdroszczę Karinie. Jednak wymyślone życie jest fajniejsze niż prawdziwe ;)
    Ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj dlaczego ? W realu też jest fajnie. Tutaj też są dobre i złe chwilę. A to, to tylko wyobraźnia :) Również ściskam! :*

      Usuń
  3. Ja nie wiem co napisać. Przypomniałam sobie caaałe te emocje z lutego, z igrzysk..z tego wszystkiego, a tu już się szykuje kolejny sezon. Jeszcze tylko tydzień.

    Spadam komentować kolejną cześć xx

    OdpowiedzUsuń
  4. hej:) bardzo ciekawe opowiadanko jeszcze nie dobrnęłam do końca, ale czytam z zaciekawieniem:) napisze coś więcej jak skończę:)

    Zapraszam do mnie:
    http://skocznehistorie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń