niedziela, 30 listopada 2014

XXIII


Sochi - 14 lutego. 


          Piątkowy ranek był jakiś dziwny. Wszyscy gdzieś latali, coś załatwiali. Nikt nie miał dla siebie czasu. Karina tej nocy  w ogóle się nie wyspała. Musiała zrobić porządek ze zdjęciami, ogarnąć wszystkie maile, zaproszenia na konferencje, wywiady od których skrzynka mailowa pękała w szwach. Wskoczyła prędko w jakieś byle jakie ciuchy i pobiegła na dół. Skoczków jeszcze nie było. Zjadła szybko śniadanie i już siedziała w swoim pokoju odpisując na maile. Nawet nie widziała się dzisiaj z chłopakami. Jeszcze.

Ten dzień miał zaplanowany inaczej. Przecież to walentynki – święto zakochanych, które miał zamiar obchodzić z Kariną. A tu dupa blada. Trener miał z nimi do omówienia wszystkie skoki treningowe, omówić mniej więcej plan działania na jutro. No to cały dzień  spieprzony.  Idąc do trenera minął ją biegającą z telefonem. Aż się uśmiechnął. Był tylko przelotny buziak i krótkie cześć. Nic więcej. Nie miała czasu. Była zalatana.

        Odpisywała już na 12038 maila i przeprowadzała 234 rozmowę telefoniczną a na Skypie miała jeszcze Cysie. 
-No to zalatana jesteś? – zapytała brunetka popijając kawę.
-Błagam Cię! Dziewczyną w Zakopanem się serwer popsuł i wiszę na telefonie z informatykiem, odbieram nadal jakieś gratulacje itp. itd. Masakra! O i jeszcze muszę poprosić o sprostowanie jakiegoś brukowca bo coś popieprzyli jak pisali o tym upadku. – westchnęła.
-A ja się mega nudzę! Milkę i Stefana wygnałam do teściowej. Czekam na kuriera bo ma mi materiały na kombinezony przywieść no i piję już chyba z czwartą kawę.
-O a ja to nawet nie mam czasu się kawy napić. Poczekaj bo mam Jaśka na telefonie.- pani Hula kiwnęła głową.
Kilka razy powiedziała tak i pokiwała głową a później gwałtownie wstała z łóżka, pożegnała się z Marceliną i wybiegła z pokoju. W stołówce czekali już prawie wszyscy skoczkowie- oprócz Kamila. Ale jakoś ona tego nie zauważyła. Przy polskim stoliku siedział wyjątkowo Andreas Wank.
-O Karinko tutaj oto obecny Andi ma do Ciebie sprawę.
-Słucham – zapytała już po niemiecku wpatrując się w Wanka.
-Bo wiesz Karuś, dzisiaj są walentynki i chciał bym się z Tobą ożenić. -  klęknął przed nią pokazując okrągłą chrupkę, służącą za pierścionek. Nie było innego wyjścia jak tylko wybuchnąć śmiechem.
-No bo dzisiaj można się ożenić . I ten ślub obowiązuje tylko i wyłącznie na terenie wioski i tylko w czasie igrzysk. – wytłumaczyło jej łaskawie Kociątko, które przeczytało jakiś artykuł na spacerze. No takiemu to dobrze  że sobie  na spacerki chodzi.
-Ale Wanki no, ja nie mam czasu żeby się wychodzić za mąż – powiedziała z litością nad Niemcem.
-Karcia się ze mną ożeni no nie? – zapytał Dejvi otulając ją ramieniem.
-Oczywiście – cmoknęła Kubackiego w policzek. Zrezygnowany niemiecki skoczek wrócił do swojego stolika.


      Spóźniony wszedł do stołówki. W oczy od razu rzuciła mu się brunetka, a przed nią klęczący Wank. Przyglądał się sytuacji z uwagą. No bo co do cholery on robi przy Karinie ? Jego Karinie? O! A później jeszcze Kubacki ją objął a ona dała mu buziaka. Doszedł do stolika i usiadł naprzeciwko niej.
-O! Kamil będziesz moim świadkiem? – zapytał z entuzjazmem Kubacki. 
-Co ? – wpatrywał się w siedzącą na wprost niego dwójkę.
-No bo żenię się z Karinką, dzisiaj, zaraz po obiedzie. – Janek aż zaśmiał się pod nosem widząc zaskoczoną a za razem przestraszoną twarz kolegi.
-Coo… Yyyee… nie… ja nie mam czasu muszę iśc… do Kruczka muszę iść – jąkał się i zwiał z pomieszczenia. Jak i Karina tak i Ziobro parsknęli śmiechem. Tylko zdezorientowany Dejvi nie wiedział o co chodzi.


     Janek wszedł do pokoju i zastał tam leżącego na łóżku Kamila, który wpatrywał się w sufit. Był chyba zły.
-A ty co zazdrosny ? – Ziobro nie mógł opanować śmiechu.
-No weź rusz dupsko i zabierz ją gdzieś zanim się z Kubackim ożeni.- szturchnął go w ramię.
-Ej a o co chodzi z tym ślubem ? – zapytał Stoch ubierając buty.
-Oj no dzisiaj są walentynki, bierzesz ślub, który obowiązuje tylko w wiosce i do końca trwania igrzysk. No gdzie ty idziesz do jasnej cholery?
-Do Kruczka, zaraz przyjdę. – i wyszedł z pokoju. W między czasie wystukał na klawiaturze telefonu, krótkiego sms’a
>>O 20 przed hotelem.                                                              
  Ciepło się ubierz :*<<

     Jakże się ucieszyła, kiedy skończyła swoją robotę. Przejrzała jeszcze swojego facebooka, tumbra, tweetera, instagrama i inne przeróżne wynalazki społecznościowe. Do pokoju wpadł szczęśliwy i uśmiechnięty Dejvi.
-Mam świadka a Kubuś da nam śluba.
-Co? – zapytała zdziwiona.
-No żenisz się ze mną. – chłopak pociągnął ją za rękę   i kazał ubrać jakieś buty bo kto mądry żeni się na boso.
-Dawidku, jak już to mogę wyjść za Ciebie za mąż. – mruknęła ubierając kozaki i bluzę.
-Oj nie czepiaj się.
Wzięła jeszcze z szafki, telefon i wyszli. Usłyszała sygnał przychodzącej wiadomości. Machnęła ręką i postanowiła sprawdzić to później.

         Jak i Kuba tak i ona sama nie mogli wytrzymać ze śmiechu w czasie tego całego ślubu. Kiedy starszy Kot wypowiedział te jakże emocjonujące słowa przysięgi małżeńskiej „para młoda'' starała się zachować powagę.Wychodziło to marnie. 

-Jesteście mężem i żoną, możecie się pocałować. - zakończył Kot. 

-Chyba się Bóg opuścił! - krzyknęła od razu. - Nie będę tej makaki całowała. Mężu mój kochany muszę iść bo obowiązki wzywają. 

-No jak to! A noc poślubna!? - jąkał Dejvi. Brunetka wzruszyła ramionami. 

        Zamknęła laptopa, zdjęła z łóżka wszystkie papiery,  które miały swoje miejsce na podłodze i poszła się przebrać w cieplejsze ubranie. Pociągnęła jeszcze rzęsy tuszem i lekko wypudrowała zaczerwieniały z zimna nos. Włożyła buty i kadrową kurtkę, zamknęła drzwi kartą magnetyczną i skierowała się do windy. 
Stał pod drzewem także w kadrowej kurtce i sprawdzał coś w telefonie. Ujrzawszy Karinę uśmiechnął się serdecznie i wyciągnął rękę w jej stronę.

-Chodź. - szepnął ciepło do ucha.

-Gdzie?

-Niespodzianka. - uśmiechnął się łobuzersko i chwycił ją za  dłoń. 

- Chyba zaczynam się bać..... 


       Szli dokładnie tą samą drogą, którą wracali kilka dni wcześniej do hotelu. W tą pamiętną niedzielę. Dla niego jedną z najważniejszych w życiu. W końcu nie codziennie zostaje się najlepszym skoczkiem na świecie a do tego zdobywa miłość. Po prawie dwóch latach odważył się na jakiekolwiek uczucie względem innej kobiety, która nie była Ewą. Dla niej też to było ważne, jej kadra odnosiła sukcesy, zażegnała na dobre konflikt z Kamilem i otworzyła się na coś nowego. 

-Jesteśmy na miejscu. - powiedział kiedy stanęli pod skocznią na której zdobył medal olimpijski. 

-Przyszliśmy tak po prostu pod skocznie ? 

-No prawie, chodź dalej. - pociągnął ją za rękę. Nie przestawał się uśmiechać. 


Tak, to rzeczywiście wystarczyło, aby bez zastanowienia ruszyła za nim i pozwoliła mu się poprowadzić. Trzymał ją blisko siebie, gdy prawie biegli w kierunku windy. No właśnie... windy. 
- Chyba cię Bóg opuścił! Ja nie wjadę na górę! Ja mam lęk wysokości pacanie. - krzyczała wymachując rękoma. 

Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć i nazwać go idiotą, zaśmiał się i pociągnął mnie za rękę. Wpadli wprost do szklanej windy. Oddech Kariny był przyspieszony. Nie dość, że zaraz znajdzie się na górze skoczni to jeszcze przebywa w zbyt ciasnym pomieszczeniu. To jest po prostu nie komfortowe!

Wyszli na zewnątrz wyjściem, którym zawodnicy  mogą udać się tylko w jedno miejsce. Belka startowa.

- Ty chyba ofifiałeś! I oszalałeś! - krzyczała. 

-Możliwe, ale tylko i wyłącznie na Twoim punkcie. - uśmiechnął się znowu i wpił się w jej usta. 

-Nie wejdę tam. 

-No przecież nie usiądziesz sama, usiądziesz ze mną. Będę tam z Tobą. Zaufaj mi. - i zaufała bo chwilę później pakowała się na kawałek drewnianej deski, którą skoczkowie nazywają belką startową. Dla niej to i tak była deska.

- I co ? Podoba ci się.

-Tak... - aż nie mogła złapać tchu. - Jest pięknie... i  przerażająco. Jacy wy jesteście głupi!? Co wam to da że siedzicie na tej belce tyle metrów nad ziemią, a później tak po prostu z niej skaczecie? - wzruszył ramionami. 

-Pasja... A zapomniałbym. Mam coś dla Ciebie. 

-Dla mnie ? A jest jakaś okazja ? - zapytała z łobuzerskim uśmiechem. Dobrze wiedziała co jest 14 lutego. Z kieszeni kurtki wyciągnął małe brązowe pudełeczko. Kiedy je otworzyła ujrzała srebrną bransoletkę z cyrkoniami. 

-Piękna jest. Dziękuję. - miała zamiar pocałować go w policzek jednak on przekręcił głowę by wpiła mu się prosto w usta, kolejny uśmiech i kolejny namiętny pocałunek. 

-Kocham cię, wiesz. - zatkało ją totalnie. Szkoda tylko, że słowa bywają puste... 



__________________________________________________________

Pisanie nie zajęło tyle i zebranie się żeby włączyć komputer i to opublikować. 
Boooże jak tutaj słodko, bardzo słodko. Wy też macie dość tej słodyczy ? 

Sezon rozpoczęty .... Jak zawsze. Tylko nasz Mistrz długooo każe na siebie czekać:) No i gdzie jesteś Morgenstern!? ;( 
No to czekamy na Lillehammer i mam nadzieję, że na nowy rozdział :) 
Buziaki! 

PS Proszę o adresy jakiś blogów mogą być Polacy, Niemcy, Auty, Norwegowie.... Dosłownie wszyscy,  byle by coś skocznego :D











13 komentarzy:

  1. świetny rozdział :) Lubię to opowiadanie. I jak dla mnie to nigdy nie będzie za słodko. :) ja to jednak lubię taką słodycz aż do porzygania. pozdrawiam :*
    http://sentenced-for-death.blogspot.com/
    Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie powiem, że słodyczy nie lubię. Ale w ilościach takich do przejścia :) Dobra już się nie odzywam, bo jeszcze się wygadam :)
      Dziękuję za komentarz. Na pewno wpadnę do Ciebie :D

      Usuń
  2. Ejejej, co mają oznaczać ostatnie słowa? O.o Puste, że co??? ;o
    A ja się serio na początku na Wanka nabrałam xdd Bo ja totalnie zapomniałam o tych ślubach ;D Hahahaha, to było genialne ♥ I ten fochnięty Kamil- tak słoooodko ;33
    No właśnie, sezon się czaczął i super! <3 Tylko to nie to samo co bez Kamila i Morgiego ;/ Bo serio, oni tak jakoś skokom nadają tą... Magię ♥♥♥ Ja nie wieżę, że Morgi już nie będzie skokał (mam nadzieję, że zatęskni i wróci, no ale... Jego decyzję trzeba uszanować) Ja również się pytam: Gdzie jest Morgenstern!?!?!?
    A apropo blogów, to serdecznie zapraszam na mój blog o Słoweńcach^^
    tylko-na-ciebie.blogspot.com
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja pisałam sobie na bieżąco w czasie trwania igrzysk mając do dyspozycji facebooka Maćka i reszty chłopaków :)
      Jak znajdę chwilkę to obiecuję wpaść :D

      Usuń
  3. O kolejny rozdział:)) Super jak zawsze:)) Jutro naszkrobię coś więc, bo puki co tonę w notatkach z chemii:((

    Zapraszam na: http://orlykruczka-2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie! Tylko nie chemia:) Nie utop się i wracaj szybko! :))

      Usuń
    2. Chemia to zło, nie pozwalające mi się cieszyć nadchodzącymi świętami:((

      Zapraszam na 6 na Orłach <3

      Usuń
    3. Wpadnę w weekend :) A chemii to ja się od 2 lat nie uczę, ale też kiedyś nocki przez nią miałam zarwane. Także niech moc będzie z Tobą! :)

      Usuń
    4. Czekam na Ciebie:)
      I dziękuję... jeszcze trochę do matury i ten koszmar się skończy:P

      Usuń
  4. Ach te soczijskie śluby ;) Są tacy słodcy. Lubię, bardzo lubię ich takich ;) Zaniepokoiłaś mnie tą końcówką, ale może jednak nie stracą tego, co dotychczas zbudowali. Wierzę w nich.
    Pozdrawiam serdecznie :)
    PS niedługo coś może się tu pojawi: rozswietlona-bliskosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaacy słodcy do porzyguuu xDD Spoko spoko, coś im się tam wymyśli. Ja zaczęłam wierzyć w swoją wenę także niech przybędzie! :) Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Wiesz , że lubię sposób w jaki piszesz i to że każdy rozdział różni się od poprzedniego. Kamila nie darzę sympatią , ale to od zawsze więc tu jego zachowanie całkowicie mnie obeszło.
    Mam nadzieję , że z czasem te słodkości zamienią się w chwile grozy w Twoim wykonaniu , bo to jest to co uwielbiam:D
    Brakowało Morgena , ale wybaczę Ci jak pojawi się w kolejnym:P
    Czekam i proszę poinformuj mnie .
    A tymczasem zapraszam na odsłony codzienności , gdzie pojawił się nowy rozdział.


    Ann.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki miły komentarz :) Dziękuję serdecznie za pochwałę. Na codzienności wpadnę na pewno!

      Usuń